Bogate państwo, to bogaty naród. W bogatym państwie nie ma budżetowych niedoborów, w bogatym narodzie nie ma skrajnych rozwarstwień, a wzrost przychodów, wynagrodzeń obywateli, emerytur, świadczeń jest regularny i powiązany ze wzrostem PKB.
Wzrost wynagrodzeń nie ma być rekompensatą podążającą za inflacją, bo w takiej sytuacji jedynie tę inflację wzmaga.
Omówię mechanizm prawidłowego wzrostu wynagrodzeń w przedsiębiorstwie, bo zrozumienie relacji dóbr i pieniądza w całym moim wywodzie jest kluczowe.
Załóżmy, że firma dysponuje sumą aktywów w postaci stanów magazynowych w wysokości 10 mln zł (w cenach sprzedaży), posiada 10 pracowników. Na wynagrodzenia przeznacza 10% obrotu.
Jeśli w ciagu 12 miesięcy obróci wskazanymi aktywami jeden raz, to wygeneruje obrót roczny 10 mln zł netto, a wynagrodzenia łącznie wyniosą 1,0 mln zł brutto, czyli średnio 100 tys rocznie na osobę tj. nieco ponad 8 tys zł brutto na miesiąc.
Jak poprawić te wyniki? -> Wdrożyć mądry zarząd.
Mądry dyrektor wprowadzi innowacje, optymalizacje, redukcję zbędnych kosztów, modernizacje, przeprowadzi szkolenia, wzmocni dyscyplinę, poprawi marketing, wyeliminuje malkontentów i wszelkie objawy rozpraszające rzetelną, spójną pracę załogi, zjednoczy wszystkich wokół jednego celu itd.
Takie działania, przy tych samych zasobach, przyniosą poprawę efektywności, wzrost obrotów. Dwukrotny wzrost oznaczać może np. dwukrotne roczne obrócenie kapitałem (bez podnoszenia cen), zamiast jednokrotnego i doprowadzi do 20 mln obrotu rocznie. Fundusz wynagrodzeń także wzrośnie dwukrotnie, wzrośnie też zysk i szansa na dalsze inwestowanie, na zwiększenie stanów magazynowych itd. Pensje pracowników wzrosną dwukrotnie i wyniosą ponad 16 tys zł miesięcznie brutto.
Co ważne w takim procesie nie będzie wpływu na inflację.
Wzrost wynagrodzeń wynika z poprawy efektywności. Dwukrotnie zwiększyła się ilość dóbr wprowadzonych na rynek, wiec dwukrotny wzrost wynagrodzeń zachowuje rynkowy parytet pomiędzy dobrami, a pieniędzmi.
Co ważne wzrosną także podatki płacone przez ten podmiot, a wiec i pracownicy budżetowi potencjalnie będą mogli liczyć na wzrost swoich wynagrodzeń.
Każdy inny mechanizm np. zadłużania lub wspierania jednych kosztem innych (dotacje) jest patologią. Patologią są także kredyty, które zaciąga jeden, a spłacają inni.
To co omówiłem wyżej jest ekonomią, czyli przykładem właściwego, jak najlepszego zarządzania zasobami. Ja lubię to nazywać gospodarowaniem.
Ile czasu w debacie polityków, publicystów na te zagadnienia dzisiaj poświęcamy? Znikomą, a gospodarka jest podstawą rozwoju, podstawą dla wzrostu PKB i zwiększania wpływów budżetowych.
Za wpływy budżetowe odpowiadają głównie przedsiębiorstwa i przedsiębiorcy (pomijam inne, znikome wpływy budżetowe i tzw. transfery).
Ekonomiści odnoszą się co najwyżej, i to wybiórczo, do wybranych wskaźników, co niewłaściwie opisuje rzeczywisty, zły stan gospodarki.
Nie rozmawiamy natomiast o najważniejszym tj. o tym jak pobudzić gospodarkę zachowując istotę ekonomii – możliwie jak najlepsze gospodarowanie zasobami np. potencjałem milionów ludzi przedsiębiorczych i posiadanymi środkami produkcji (nie wyprzedanymi i nie rozgrabionymi, jeszcze).
Ani zarządzający, ani ekonomiści nie mają o tym pojęcia – nie są gospodarzami.
It’s the economy, stupid! – tłumaczymy gospodarka głupcze, a nie ekonomia głupcze i to chyba wiele wyjaśnia.
Temat jest obszerny i ciągle bombardują mój umysł wtręty, czyli istotne, czasami drobne, a czasami poważne aspekty, które jednak mogą być ważne dla zrozumienia zagadnienia. Będę je odróżniał od wątku głównego tak:
———- wtręt,
bo przeszkadza mi płynnie i klarownie wyrażać myśli, a jednocześnie jest ważny.
Mówi się dzisiaj dużo o silnej armii, o koniecznym dozbrajaniu, a nie mówi się o silnej gospodarce i o silnej każdej polskiej rodzinie, o silnych podmiotach gospodarczych, o silnych, czyli bogatych regionach.
Podczas IIWŚ polskie wojsko walczyło 36 dni, a ostatnią bitwę stoczyły jednostki pod dowództwem gen. Franciszka Kleeberga. Poddały się z braku amunicji i zaopatrzenia.
Nawet najsilniejsza, najlepiej wyszkolona i uzbrojona armia nie da sobie rady bez zaplecza.
Może ten fakt zwróci naszą uwagę na siłę państwa i narodu, i na proces, który do tego prowadzi – instrukcję bogacenia narodu.
————-
Mam nadzieję, że kończąc lekturę tego artykułu każdy stwierdzi – jakie to proste i oczywiste!
Najpierw jednak się trochę podrażnię auto-polemiką.
Może chodzi o pracę? Ciężką, codzienną, wykonywaną w pocie czoła i w znoju, na dodatek przez każdego z kilkunastu milionów pracujących Polaków?
Zgodzimy się przecież wszyscy z tezą, że dorobek bierze się z pracy – jak mówi polskie porzekadło „bez pracy nie ma kołaczy”.
No tak, ale nie do końca.
Praca pracy nierówna:
- Złodziej też w pewnym sensie musi się napracować, by się wzbogacić
- Przedsiębiorca, który dostaje dotację też się bogaci w wyniku „ciężkiej pracy” wypełniania wniosków i formularzy
- A ile muszą się nagadać i nakombinować politycy, by zarobić, a na dodatek to umiejętnie poukrywać
- Robotnicy, z których jeden kopie dół, a drugi w pocie czoła go zasypuje też się napracują z zerowym efektem
- Ciężko pracują także żołnierze, policjanci, urzędnicy, politycy, nauczyciele, profesorowie zacnych uczelni i wielu, wielu innych – to zawody nieproduktywne choć szlachetne i potrzebne; sorry, jednakże z ich pracy nie przybędzie wprost ani jedno dobro rynkowe tj. mieszkanie, chleb, ubranie, a nawet nigdzie się nie przemieścimy; im więcej procentowo będzie takich osób w stosunku do osób produktywnych (dziś malejąca grupa), tym trudniej będzie o dobra rynkowe, które tworzą bogactwo
- Niestety jest jeszcze gorzej – tylko osoby i podmioty produktywne (producenci i usługodawcy dóbr, za które tzw. rynek chce płacić) są podatkowymi płatnikami netto do budżetu, więc skoro ich ilość maleje to i redystrybucja budżetowa, w tym pensje urzędników, mundurowych itp. będą malały (dokładnie środki na nie przeznaczone)
- Z powyższego powodu nie będzie także przyrostu żłobków, szpitali, szkół, dróg, uzbrojenia i wszystkiego za co odpowiada budżet, a więcej wpływów z dotacji i kredytów wkrótce także nie będzie
- Będzie za to, ciągle rosnący, koszt zobowiązań publicznych, w tym obsługi kredytów i tzw. środków bezzwrotnych (niektórzy zapewne mogą być w tym miejscu zdziwieni).
Jak widać, kiedy zaczniemy przyglądać się filozoficznie tematowi pracy, wnikać głębiej w zagadnienie, postawiona teza staje się już mniej oczywista.
Kolejny aspekt pracy.
Wszyscy wiemy, że praca w profesjonalnym, zgodnym i zgranym zespole jest przyjemna i przede wszystkim efektywna. Energia każdego z jej członków sumuje się, a nie znosi wzajemnie. Wszyscy pchają przysłowiowy „wózek” w jedną stronę.
Jeśli pojawi się przeszkoda, konflikt, rozkojarzenie ideologiczne, to „wózek” straci swój pierwotny impet, a nawet może zboczy z kursu. To nasza dzisiejsza rzeczywistość.
Opuszczając już filozofię i schodząc na ziemię można skonstatować co następuje. Jeśli praca 16 milionów ludzi i firm w Polsce będzie wykonywana w zapale, w jednym zgodnym celu, bez jakichkolwiek zbędnych przeszkód, to osiągnie synergię, największą efektywność – wymiar „napędu rakietowego”. Oczywista prawda, ale jak to zrobić? Jeszcze w tym artykule się dowiecie.
Są tacy, którzy mówią, że abyśmy żyli w dostatku – wystarczy nie przeszkadzać i nie kraść. Też mają rację.
To wprawdzie kolejna, trafna filozoficzna mądrość, ale do ogólnego dobrobytu, dynamicznego wzbogacenia nie doprowadzi.
To są jedynie małe składowe, oczywiste atrybuty etosu pracy.
Miliony Polaków pracują ciężko, sumiennie i z poświęceniem, ale w tym samym czasie mają ogrom przeszkód, barier, a każda z nich to zbędny koszt, pogorszenie efektywności.
Wymieńmy niektóre z przeszkód:
- Niekompetencja zarządzających, ludzi bez merytorycznych kwalifikacji, bez doświadczenia w zarządzaniu ryzykiem, bez nadzoru i bez odpowiedzialności. Najgorszy możliwy zarząd jaki można sobie wyobrazić, to politycy. Straty z tego tytułu, biorąc pod uwagę ilość stanowisk decyzyjnych w państwie, opłacanych z publicznych pieniędzy, są potencjalnie ogromne. Brak jest nam systemu weryfikacji profesjonalizmu na ważne stanowiska decyzyjne, a także systemowego, bieżącego nadzoru i rzeczywistej, nieuniknionej odpowiedzialności.
- Kolejnym powodem ogromnych strat energii i potencjału ciężko pracującego narodu są nierówności społeczne, brak sprawiedliwości. Należą do nich akceptowane powszechnie, realizowane przez lata rozgrabianie majątku narodowego, wymyślane na kolanie ideologie konfliktujące społeczeństwo, bandyckie i złodziejskie systemy dotacji, wsparć, które w skrócie pomagają jednym, a przeszkadzają innym i „rozwalają w pył” zasadę równego dostępu do rynku.
- Odrębną ułomnością, która rozprasza efektywność zbiorowej pracy jest powszechna skłonność ludzkości do uznawania wyższości ględzenia, obiecywania nad sprawnym działaniem, zaplanowanym w wyniku np. czegoś tak abstrakcyjnego jak dogłębna analiza, merytoryczna wiedza, program. Gadulstwo jest grzechem śmiertelnym, jak udowaniam w jednym z moich artykułów „Przegadają naszą Polskę” (www.jawpolityce.pl)
- Patologiczna wersja pseudo-demokracji będąca w rzeczywistości partiokracją, czyli oligarchią partyjną. Aspekt wyboru najgorszych możliwych decydentów już omówiłem, ale konsekwencje systemowych patologii są daleko większe. Przykładem niech tu będzie biurokracja. Otóż rozbudowana administracja, w tym także rozbudowany legalizm, w sensie regulacyjnym jest także wynikiem partiokracji. Jest urzędniczym ramieniem partii do kontroli społeczeństwa i podmiotów, przepływu pieniądza w kierunku, w którym nie lubi on płynąć tj. z dołu do góry. Lubię jedno określenie, które wszystko tłumaczy. Każdy przepis, każdy dodatkowy wymóg, każdy formularz do wypełnienia, każda sekunda poświęcona na lekturę kolejnych regulacji, a także każda opłata, podatek, podateczek – to koszt, to sumarycznie ogromny, zbędny koszt.
W tym miejscu zwrócę uwagę na efekt skali. Zbędne koszty w wysokości np 100 zł miesięcznie na pracującą osobę w gospodarce to 1,6 mld zł zbędnych kosztów miesięcznie w skali kraju i niemal 20 mld zł rocznie. Obawiam się, że marnotrawimy znacznie więcej.
Ilość patologii dzisiejszego niewydolnego systemu mógłbym wyliczać w nieskończoność, mógłbym dodać w pakiecie także destrukcyjny powszechny egoizm, interesowność i chciwość w zagarnianiu do siebie ile tylko się uda. Procesy dotacyjne i powszechny pęd do „darowanego pieniądza” w/w tezę udowadniają.
To nie jest droga do bogacenia ogółu, a jedynie jednostek.
Opisując powyższe, wskazuję patologie, których likwidacja spowodowałaby ogrom oszczędności, w wyniku czego diametralnie poprawilibyśmy naszą efektywność i dynamikę wzrostu.
Wzrost przełożyłby się na możliwość rozwiązania wielu dyskutowanych setkami godzin, a ciągle nierozwiązywalnych problemów np.:
- mieszkalnictwa
- służby zdrowia
- obronności
- inwestycji lokalnych
- poprawy wizerunku międzynarodowego
- i setek innych.
Powtórzę – nie wszechobecne ględzenie, przechwalanie i obiecywanie jest nam potrzebne, a odważne działanie w rozsądnym kierunku, w kierunku poprawy ekonomii, czyli gospodarowania.
Dzieci w przedszkolu o tym wiedzą, ale dorośli zajęci w swojej mniej lub bardziej patologicznej strefie komfortu – już nie.
——– wtręt
Kolejny, ważny aspekt możliwie szybkiego zasilenia budżetu, to likwidacja szarej strefy. To skala dziesiątek, a może i setek miliardów złotych rocznie. Omówiłem ten złożony aspekt na moim kanale YT, zapraszam.
———-
To jednak nadal nie jest moja instrukcja na dobrobyt! Już zaraz przystąpię do konkretów. Proponowana przeze mnie instrukcja, to wskazówka na „złoty środek”, na dopalacze rozwoju, na „napęd kwantowy gospodarki”.
Trzeba się skupić!
Gdy wsłuchamy się w oczekiwania społeczeństwa, w oczekiwania instytucji publicznych, przedsiębiorców, w oświadczenia polityków, w opinie i doradztwo ekonomistów, bankowców i finansistów, to wszyscy oni mówią jednym głosem czego potrzebujemy – pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy (jak do prowadzenia wojny). I mają rację!
A teraz usiądźcie wygodnie, bo czas na pierwszy „sekret” mojej propozycji.
Pieniądze trzeba wydrukować, a dokładnie wykreować!
Już widzę zachwycone miny zwolenników stymulacji gospodarki pieniądzem, zwolenników teorii Johna Maynarda Keynesa.
Widzę też przerażone i zdegustowane miny zwolenników szkoły austriackiej, tez Miltona Friedmana, dokładnie przeciwnych tej patologii.
Pogodzę Was!
Wyjaśniam.
Co do jednego wszyscy musimy się zgodzić.
Bogactwo oznacza dużo pożądanych dóbr na rynku (produktów i usług) i dużo… pieniędzy, byśmy mogli je kupować!!
To jasne jak Słońce.
Do przeprowadzenia proponowanej przeze mnie operacji potrzebujemy:
- mennicy, a właściwie blockchain’a i cyfrowego PLN, czyli narodowej krypto-waluty
- NBP
- BGK.
Warunek, na tym etapie, jest tylko jeden.
Wywalić z tych instytucji dotychczasowe niekompetentne kierownictwa, wszystkich dzisiejszych urzędasów, aparatczyków bez wiedzy, bez polotu i bez kwalifikacji, amoralnych interesariuszy.
Ludzie, którzy przez lata nie zauważyli, że pracują na szkodę państwa i narodu, nie są godni, by uczestniczyć w odważnych reformach. Powinniśmy postawić ich przed sądami.
————- wtręt
Mamy teraz nowego Prezydenta, więc zamiast zbierać tysiące podpisów pod obywatelskimi projektami, sprawdźmy obywatelskość pana Prezydenta.
Zaproponujmy, w sposób oczywisty konieczną Ustawę o:
- profesjonalnej weryfikacji kwalifikacji osób podejmujących decyzje w państwie, mające wpływ na obywateli, kraj i naszą teraźniejszość i przyszłość
- bieżącym, systemowym nadzorze nad ich pracą i decyzjami
- odpowiedzialności karnej za złe lub zaniechane decyzje
- wprowadzeniu kar za w/w począwszy od upomnienia, aż po dożywocie
- braku przedawnienia za popełnione czyny na szkodę społeczeństwa, kraju.
Wdrożenie takiej Ustawy także będzie ogromnym lewarem gospodarczym.
Odechce się nieudacznikom pchać do rządzenia, bez niezbędnych kompetencji.
Już słyszę „wrzask” przestraszonych nie-elit.
————
Wróćmy do instrukcji na bogactwo – w skrócie – dużo dóbr i dużo pieniędzy.
Kontynuujmy wątek pieniędzy.
W bardzo wielu moich artykułach, wypowiedziach krytykuję dodruk pieniędzy, dotacje, a nawet kredyty. Już ponad 150 lat temu ekonomiści ze szkoły austriackiej udowodnili, że skutek takich działań zawsze prowadzi do inflacji.
Politycy, ekonomiści i bankowcy inaczej nie umieją. Skutki ich działań widzimy w cyklicznych kryzysach. Nie są one wynikiem praw naturalnych, czy praw ekonomii – są wynikiem zbiorowej głupoty.
W jednym z artykułów na moim blogu krytykuję bez pardonu teorie ekonomisty pana dr hab. Marcina Piątkowskiego i jego afirmację łatwych pieniędzy, wskazuję brak efektywności, brak sprawiedliwości społecznej oraz nieuwzględnianie ryzyk i zagrożeń.
„Nie możemy zaciskać pasa! Musimy inwestować i gonić zachód”. Didaskalia – rozmowa redaktora Patrycjusza Wyżgi z dr hab. Marcinem Piątkowskim – polemika.
W dotychczasowych procesach finansowania gospodarki długiem kto inny o nim decyduje (politycy), kto inny zyskuje (finansjera), kto inny jest beneficjentem (obdarowany dotacją), kto inny haruje i spłaca (wszyscy obywatele i przyszłe pokolenia). Klasyczna piramida złodziejstwa sformowana przez beneficjentów rzeczywistych.
O co więc chodzi z tą kreacją pieniądza? Sprzeczność, brak konsekwencji? Nie. Diabeł tkwi w szczegółach.
Skoro do bogactwa potrzebne są pieniądze, to je wykreujmy – najlepiej CBDC, oczywiście PLN.
CBDC to „znaczony” pieniądz, możliwy do pełnej kontroli, umożliwiający zatrzymanie operacji na nim, nawet szybkie i łatwe „przepalenie” (likwidację).
——- Kolejny wtręt (przepraszam), ale ważny.
Żadnego przejścia na Euro w Polsce!
Unijny pieniądz uzależni nas jeszcze bardziej od UE, od innych, uniemożliwi własną politykę pieniężną, w tym bogacenie i pociągnie w dół za niekonkurencyjną, obiektywnie i naocznie staczającą się gospodarką Europy. Pieniądz jest przecież powiązany z gospodarką, z dobrami na rynku, jest w parytecie z europejskimi dobrami odstającymi jakościowo, od światowych dóbr (Chińskich i Amerykańskich).
Szerzej o bankructwie UE w moim podcaście
————–
W mojej koncepcji wykreowany przez neo-NBP pieniądz dystrybuowany będzie przez neo-BGK… dla przedsiębiorców! Dla wszystkich, w tym nowo powstałych podmiotów.
Potrzebujemy boomu, jak za Wilczka, gdzie powstawały jak „grzyby po deszczu” biznesy, „w garażach”.
„Co nie zabronione, to dozwolone” było odzwierciedleniem zasady – nie przeszkadzać.
Dzisiaj jednak byłoby to niewystarczające, mimo że oczywiście zasada „zero barier” jest potrzebna, to jednak aktualnie już nie pomoże w procesie bogacenia lub jedynie nieznacznie.
Dzisiaj, wszystkim przedsiębiorcom aktywnym i tym nowym, trzeba zaoferować finansowe wsparcie państwa, nieograniczone.
Jednak te negatywne, atawistyczne emocje nie przesłonią faktu, że przedsiębiorcy są jedynymi wytwórcami dóbr rynkowych! Budują mieszkania, szpitale, drogi, produkują pożądane produkty i świadczą pożądane usługi – tworzą wszystko to, co odzwierciedla bogactwo.
——- wtręt
Przedsiębiorcy nie mają dobrej opinii w Polsce. To wynik z jeden strony polityki zwalania na nich winy za nieściągalne podatki, za szarą strefę, za nieuczciwość, za pazerność, egoizm, za lobbing itd.
Z drugiej strony daje znać o sobie zazdrość i zawiść, że są w większości zamożni i dostatni, niezależni. Klasyczny „wyświechtany”, marksistowski kompleks „wyzyskiwanego” pracownika rodem z feudalizmu i dziewiętnastowiecznego kapitalizmu.
————-
Oczywiście, by zadowolić socjalistów i lewaków, dopowiem zgodnie ze stanem faktycznym, że przedsiębiorcy tworzą dobra wraz ze swoimi współpracownikami.
Ważni w tym wywodzie są jednak właściciele biznesów, czyli Ci którzy podjęli ryzyko i trud realizacji biznesowych przedsięwzięć. Im trzeba pomóc w naszym, ogólnonarodowym, polskim interesie. Tylko polskim podmiotom!
Żadnych dotacji, wszystko na zerowo oprocentowanych kredytach (przecież koszt kreacji pieniądza jest zerowy) – do zwrotu w uzgadnianych, w zależności od projektu, terminach. Wszystkie fundusze muszą być uruchamiane tylko w oparciu o złożone, przeanalizowane i zatwierdzone biznesplany. W poważniejszych projektach wymagany powinien być wkład własny lub potwierdzenie już zainwestowanych pieniędzy, udokumentowanie już poniesionych nakładów.
Kryterium wsparcia przedsiębiorcy powinno być tylko jedno – czy masz wizję, analizę, projekt, plan i wolę na ciężką pracę dla realizacji swojego przedsięwzięcia.
Urzędnicy będą musieli nauczyć się formułki – jak jeszcze pani/panu mogę pomóc?
Nie ma mowy aby ktokolwiek, na przemyślany plan biznesowy, nie uzyskał środków – żadnych kolejek, żadnych limitów, żadnych barier, żadnych milowych kroków.
Przedsiębiorczość, niczym nieograniczana – ma wybuchnąć! – jak za Wilczka, tylko tysiące razy mocniej.
Własny wkreowany pieniądz nie niesie kosztów jakie niosą programy unijne lub kredyty komercyjne, nie zasila bankowcom i finansjerze przychodów z niewolniczej pracy całych społeczeństw, odcina ich nieokiełznaną chciwość. Nic się nie stanie jeśli nie zbudują kolejnych wieżowców, czy pałacy, nie kupią kolejnych jachtów, czy helikopterów. Oczywiście wpadną w szał.
Czy możecie sobie wyobrazić strach i przerażenie finansjery, że do ich „kabz” przestają wpływać miliony z niewolniczej pracy innych?
Proces nie niesie ryzyk kursowych, kosztów przewalutowywania, opłat bankowych itp. zdzierstw.
Co zrobić, aby ten ogromny pieniądz nie wywołał procesu zwanego inflacją, a co za tym idzie wzrostu cen?
Już powiedziałem:
- kontrolowany, równoległy do PLN cyfrowy polski złoty (CBDC) umożliwiający bieżącą kontrolę przepływów
- każde finansowe wsparcie, każdego przedsiębiorcy ma przynieść w określonym, zdeklarowanym czasie dobra rynkowe, ich dynamiczny wzrost i „zalanie” nimi rynku
- każde finansowe wsparcie będzie do zwrotu, by zachować kanon ekonomii – przymus ekonomiczny
- przedsięwzięcia nie będą obarczane kosztami pieniądza jak dzisiejsze, a już tym bardziej obcego pieniądza
- każde finansowanie będzie odbywało się transzami, dla kontroli postępu przedsięwzięcia
- zakup importowanych produktów wymagał będzie uruchomienia rezerw NBP, ale przy mądrej polityce monetarnej tj. osłabieniu złotówki eksport przyniesie duże nadwyżki walut w bilansie płatniczym
- jedyne ryzyka to, nietrafione, niezrealizowane przedsięwzięcia, ale profesjonalna analiza wniosków oraz kontrola bieżącej realizacji projektów zapewne zredukuje ewentualne straty do marginalnego minimum.
Podstawowym warunkiem jest niedopuszczenie, by pieniądz pompowany w sektor przedsiębiorców nie był efektywny tj. musi przynieść dynamiczny wzrost dóbr.
Z procesem inflacyjnym, czyli pompowaniem pieniądza w rynek (z łac. inflatio) mamy do czynienia dzisiaj i od setek lat. Stąd mamy wzrost cen. Dlaczego? Bo „darowane nie tuczy”, a w proponowanym przeze mnie procesie nic nikomu nie darujemy.
———– wtręt
Pieniądz jest towarem!
Jeśli kupujesz auto w salonie, to jednocześnie właściciel salonu „kupuje” od Ciebie pieniądze, czyli Ty „sprzedajesz” mu pieniądze.
Kiedyś piekarz wymieniał się z kowalem, chleb za podkucie konia. Potem dołączał do nich cieśla itd. Ale ile razy można podkuwać końskie kopyta, ile chleba konsumować?
Wtedy, ktoś mądry, wymyślił uniwersalny, pożądany produkt – pieniądz.
A teraz zastanówmy się nad nakładem pracy dla wyprodukowania super auta za 1 mln zł lub mieszkania o podobnej wartości, a wyprodukowaniem 1 mln PLN (w sekundę).
Tak nas „dyma” finansjera.
———-
Miliony „trybików” (przedsiębiorców) pracujących w pocie czoła, bez zbędnych przeszkód, bez piachu w trybikach, bez rozkojarzenia zbędnymi ideologiami, trybików „naoliwionych” naszym własnym pieniądzem oraz przy zachowaniu sprawiedliwości, ustalonych zasad, z dala od polityków, lobbystów – to jest właśnie napęd rakietowy, więcej to napęd kwantowy!
Będą zagrożenia i będą mocno niezadowoleni:
- „deep state” i finansjera
- UE
- banki komercyjne
- sąsiedzi
- politycy.
Pytanie jest tylko takie – czy strach przed tymi „oprawcami” ma uzasadniać trwanie w dotychczasowej patologii i beznadziei, bez szans na bogacenie nas wszystkich?
To z tych powodów moja propozycja jest do realizacji przez odważnych, jest „tylko dla orłów”.
Jacek Ambroży
#budujmynoweelity

