Jak postąpić w dzisiejszej sytuacji w kontekście wyborów na prezydenta, w trakcie trwania pandemii koronawirusa i wieloletniej już pandemii wyniszczania Polski sporami kasty polityków przy udziale wspomagającej ją kasty redaktorsko-profesorskiej?
Przytaczam argumenty, które poza oficjalną, zacietrzewioną narracją pozwolą nam na ocenę i w następstwie, właściwą postawę. Po ułożeniu sobie w głowie opinii o naszej roli w systemie społecznym proponuję postąpić zgodnie z moimi instrukcjami. Inni mogą nam je dawać, mogę i ja!
Po pierwsze ustalmy hierarchie wartości ustanowionych praw.
Mamy w Polsce demokrację, ułomną bo przedstawicielską, ale jednak demokrację czyli według najkrótszej i najbardziej jednoznacznej definicji – władzę ludu (obywateli).
Mamy też państwo zwane Rzeczypospolitą Polską czyli znowu, opierając się na najkrótszej definicji, Rzecz Wspólną, każdego z nas obywateli – domyślnie w równej mierze.
Te dwa określenia ustalają nasze pierwotne, naturalne, obywatelskie prawa tj. prawo do współdzielenia „władzy i decyzyjności” oraz prawo do dbania, wszystkich nas obywateli, o nasz kraj.
To my, obywatele jesteśmy ustrojowo podmiotem. (Proszę się nie śmiać ani nie płakać ze szczęścia!)
Dokładnie takie samo podejście musi/powinno/kiedyś będzie cechować jeden z najważniejszych atrybutów demokracji czyli wybory.
Powyższa prosta analiza i wynikająca z niej hierarchia, w odniesieniu do dnia dzisiejszego i planowanych wyborów na prezydenta, potwierdza podmiotowość (pierwszeństwo) naszego obywatelskiego prawa do uczestniczenia w wyborach tj.:
- zapewnienia nam możliwości wysłuchania poszczególnych kandydatów
- swobodnego i nieskrępowanego udziału w całej kampanii wyborczej, w tym w spotkaniach z kandydatami
- niezagrożonego i nieograniczonego, nawet w najmniejszym stopniu, prawa do głosowania w dniu wyborów.
W drugiej kolejności należy uznać, zachowując możliwie największą obiektywność, że dla spełnienia wyżej opisanego prawa obywateli, konieczne jest także spełnienie równoprawnego, biernego prawa wyborczego wszystkim kandydatom na prezydenta, zapewnienie im równych szans na prezentacje swoich programów.
Obu tych logicznych i sprawiedliwych warunków nie da się spełnić w sytuacji trwającej pandemii bez względu na argumentacje lub interpretacje dotyczące innych okoliczności, w tym ewentualnego bezkrólewia czy spodziewanej fazy (oby) ustępującej epidemii tj. spadku ilości zarażonych, przeprowadzanych testów, liczby chorych lub skali występujących obostrzeń.
Obawy obywateli, co do zagwarantowania ich nieograniczonego prawa wyborczego, dotyczące choćby tylko części społeczeństwa, są w pełni uzasadnione.
Nie ma więc znaczenia czy 10 Maja lub też 23 Maja będzie już być może mniej ograniczeń. Proces wyborczy to okres kilku miesięcy koniecznych do prowadzenia nieskrępowanych kampanii, spotkań, przygotowań by należycie zabezpieczyć nasze podstawowe, naturalne i konstytucyjne prawo.
Taki stan wprawdzie nie jest należycie spełniony już od dziesiątek lat, jeśli mamy obiektywnie i poważnie traktować nasze prawa, ale dopiero teraz ta nadzwyczajna sytuacja czyni go bardziej wyrazistym.
Dopiero trzecim w kolejności aspektem, pod względem merytorycznej wagi i mocy prawnej, są inne istniejące regulacje prawne z ich potencjalnym mniejszym lub większym przystawaniem do dzisiejszej, szczególnej sytuacji.
Dysputanci zapominają, że wszystkie akty prawne są podległe prawu naturalnemu i Konstytucji (mimo wielu jej wad) i mają służyć nam obywatelom a jeśli są ułomne względem praw podstawowych lub nie uwzględniają pojawiających się wyzwań galopującego świata to trzeba je zmienić lub przynajmniej zarzucić ich stosowanie, a zmienić później.
Jakakolwiek argumentacja, że należy odebrać narodowi podstawowe, ustrojowe prawa by koniecznie dokonać „wyboru” Prezydenta jest tyranią i zasługiwała będzie na ukaranie.
W komentarzu do prezentowanych, katastroficznych wizji „bezprezydeńcia”, muszę stwierdzić, że ja nic katastrofalnego w takim ewentualnym stanie nie widzę a wręcz przeciwnie.
Prezydentowi Andrzejowi Dudzie kadencja po prostu wygaśnie, wygaśnie też pandemia a bierne prawa wyborcze kandydatów się wyrównają.
W tak zwanym międzyczasie, do kolejnego terminu prawidłowo zorganizowanych wyborów – zamiast prezydenta – nominacje i ordery nadawać może pani Zosia. Popilnuje też żyrandola.
Pozostałe sprawy załatwi Marszałek Sejmu, jak leci. Będzie to tylko z pożytkiem dla kraju bo usprawni proces legislacji.
Takie to już mamy dziś kompetencje Prezydenta podobnie zresztą jak i Senatu – namaszczonych dostojeństwem opóźniaczy legislacji.
W obronie obywatelskich praw – do nieograniczonych w żaden sposób wyborów – przytoczę jeszcze jeden oczywisty argument, wynikający z naszej historii, z tradycji, z chrześcijańskich korzeni ale także z nowoczesnego, ateistycznego światopoglądu, z przyzwoitości… oraz znowu z Konstytucji – prawo do zabierania głosu w sprawach Polski, w tym do głosowania wszystkich Polaków, gdziekolwiek są.
Art. 6. ust.2 mówi:
„Rzeczpospolita Polska udziela pomocy Polakom zamieszkałym za granicą w za- chowaniu ich związków z narodowym dziedzictwem kulturalnym.”
Art. 34. dodaje:
„1. Obywatelstwo polskie nabywa się przez urodzenie z rodziców będących obywatelami polskimi. Inne przypadki nabycia obywatelstwa polskiego określa ustawa.
2. Obywatel polski nie może utracić obywatelstwa polskiego, chyba że sam się go zrzeknie.”
Polska jest ojczyzną wszystkich Polaków i powinna podejmować każde możliwe działanie na ich rzecz, także tych zamieszkujących poza granicami kraju. Nie ważne jak długo tam są, od ilu pokoleń, gdzie mieszkają a nawet czy mówią po polsku czy nie. Tak długo jak długo czują się Polakami i zrodzeni są z rodziców Polaków są naszymi rodakami i naszą wspólnotą.
Te działania są w ogromnym interesie wszystkich Polaków i Polski.
Ważnym aspektem tej konstytucyjnej regulacji musi być więc możliwość głosowania przez Polaków zagranicą. To zafajdany (przepraszam) obowiązek władz Polski by to prawo umożliwić, znowu by zapewnić podmiotowość Polaków, która nie może być ograniczona, gdziekolwiek są.
Z żadnym, z zasłyszanych już, kontrargumentów do tej tezy się nie zgadzam np. że Polonia płaci podatki zagranicą lub, że nie żyje w ciężkich, polskich warunkach lub, że nie ma wystarczającej wiedzy o rzeczywistości w Polsce.
Nawet jeśli te argumenty są prawdziwe nie ma sensu z nimi dyskutować bo nie udźwigną argumentu moralnego, patriotycznego, naturalnego i konstytucyjnego tj. gwarantowanego prawa do bycia Polakiem z wszelkimi tego obowiązkami i prawami!
Musimy się nauczyć ważyć argumenty. Otóż te cytowane powyżej, dające nam obywatelom prawa naturalne w demokratycznej Rzeczypospolitej miażdżą te inne wynikające z zawiłych interpretacji aktów niższego rzędu i nacechowanych prywatą kontrargumentacji. Nauczmy się słuchać i właściwie oceniać rzeczywistość i wagę spraw.
Dwa słowa tj. Demokracja i Rzeczpospolita można wypowiedzieć w kilka sekund a znaczą wielokrotnie więcej niż złotouste dywagacje polityków wypowiadane godzinami.
Jakie znaczenie, w konfrontacji z nimi może tu mieć dyskusja publiczna czy Ustawa o epidemiach z 2008 roku jest wystarczająca do przeprowadzenia wyborów czy raczej właściwsze są opcje ujęte w Art. 228 ust.1 Konstytucji:
„W sytuacjach szczególnych zagrożeń, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są nie- wystarczające, może zostać wprowadzony odpowiedni stan nadzwyczajny: stan wojenny, stan wyjątkowy lub stan klęski żywiołowej”.
Ani ustawa o epidemiach ani stany nadzwyczajne nie mają mocy do ograniczenia naszych praw wyborczych i ich konstytucyjnych atrybutów tj. powszechności, równości i tajności.
W myśl powyższej, logicznej analizy wybory na prezydenta, w aktualnej nadzwyczajnej, rzeczywistości nie powinny się odbyć bo będą ani powszechne, ani równe ani tajne.
Tyle jeśli chodzi o teorię istotnych definicji systemu i podstawowych praw obywateli.
I cóż z tego wynika? W praktyce nic!
Prawa nasze łamane są już od 1989 roku, by nie sięgać dalej.
Z dużą dozą pewności będą złamane także i teraz poprzez wysoce prawdopodobną decyzję o siłowym przeprowadzeniu majowych wyborów na prezydenta, ponieważ jest to w partykularnym interesie rządzącej nami partii PiS.
Tym, którzy mają klapki na oczach i widzą rzeczywistość jedynie poprzez partyjne filtry wyjaśnię, że nie staję tu w obronie kandydatów opozycyjnych partii.
Dla mnie oni wszyscy są siebie warci, ponieważ głównym motorem ich działania jest walka o władzę i to nie w naszym interesie a jedynie z naszym udziałem.
W systemie oligarchii partyjnej wszyscy dzisiejsi kandydaci są siebie warci, jak w porzekadle „wart Pac pałaca a pałac Paca”.
Dziś mamy szansę by arogancję każdej partyjnej władzy wyraźniej zauważyć, mamy szansę by poszerzyć krąg świadomych obywateli.
Partie dążą, za wszelką cenę, do zdobycia i utrzymania rządów (za radą towarzysza „Wiesława”) i z użyciem wszelkich możliwych narzędzi, w tym pojękiwań, obietnic, przekupstw, krętactw i… rozwiązań siłowych.
To my, obywatele, musimy się tu czegoś nauczyć, musimy zrozumieć i zaakceptować fakt, że nie trzeba się „kopać z koniem” tylko chłodno ocenić sytuację i podjąć odpowiednie, efektywne działania na przyszłość.
Instrukcja dla wyborców.
Odpuścić sobie majowe „wybory”, nie dać ich uczestnikom swojego mandatu i ośmieszyć ich zwycięzcę oraz jego orędowników.
Ewidentnie pogrąży to ich moralnie, a w konsekwencji zniszczy rządzącą opcję polityczną pn. Zjednoczona Prawica, która w sposób oczywisty, wykorzystując swoją dzisiejszą nieuczciwą przewagę i tyranię władzy, sprzeciwia się ustrojowym prawom obywateli.
Nie ma tu znaczenia, że być może znaczna część Polaków popiera kandydata PiS bo oczywistym jest, że ewentualny wybór nie może się odbyć kosztem drugiej części, metodami siłowymi z ignorowaniem cytowanych wyżej praw przysługujących wszystkim obywatelom.
Przegrana PiSu za trzy lata jest pewna. Partia rozleci się z powodu spadku morale.
Nie będzie już możliwe zwycięstwo wyborcze także z tego powodu, że nie będzie już wsparcia, żałosnych w skutkach dla państwa i instytucji wyborów, programów przekupstw wyborczych, zwanych programami socjalnymi. Nie pozwoli na to kryzys.
Administracja państwowa oparta w znacznej części na partyjnych nominantach nie da sobie rady z zarządzaniem w trakcie kryzysu. Obnaży się katastrofalna niekompetencja zarządzających przypisujących sobie do tej pory efekty pracy całego narodu.
Lepiej jest poświęcić trzy kolejne lata do wyborów parlamentarnych i przygotować się na alternatywę bo dzisiaj i tak jej nie ma!
Instrukcja dla kandydata Andrzeja Dudy.
Pójść po rozum do głowy i wycofać się z kandydowania dając sobie szansę by być pierwszym skruszonym grzesznikiem III Rzeczypospolitej, który pojął swoje winy względem Narodu.
Instrukcja dla kontrkandydatów.
Przestać się spierać z niewzruszonym „betonem”, czyli z dzisiejszą „elytą wadzy” i rozpocząć rozmowy w ramach opozycyjnych komitetów by:
I wariant – gromadnie wycofać się z kandydowania
II wariant – wesprzeć tylko jednego kontrkandydata; przy braku konsensusu sugeruję wręcz zagrać w ruletkę by go wyłonić i podjąć dalsze, jednolite działania dając szansę na jego zwycięstwo.
Według mnie oba warianty są mało realne ze względu na wszech-dominację prywaty i kacykowy charakter przywódców poszczególnych frakcji czyli wynikający z organicznej dbałości, tylko i wyłącznie o swoich, o swój interes, o swoje zaplecze a nigdy o działanie dla ogółu.
Kacyki, zwani kandydatami, skamlą wprawdzie codziennie niby o nasze prawa ale nie ufam im bo nie zauważyli do tej pory, że system społeczny od dziesięcioleci jest zafałszowany i działa przeciwko narodowi a ich tzw. programy to w większości urwane z sufitu nieskuteczne roszczenia-marzenia.
Instrukcja na dzień po.
Wybory na Prezydenta będą dla nas Polaków – tak czy owak – przegrane, podobnie zresztą jak wszystkie poprzednie od 1989 roku.
Rządzą nami uprzywilejowane partie, oligarchie polityków i ich kacyki.
Trzeba ten stan wytrzymać do kolejnych wyborów i poprzeć reformatorską partię Ludzie i Sprawiedliwość, której celem będzie korekta zdeformowanego dziś ustroju, zbudowanie państwa na silnych podstawach, bazujących na wyborze osób, na każde decyzyjne stanowisko w państwie, kluczem kompetencji a nie nominacji, marketingu, manipulacji, populizmu i przekupstw wyborczych.
Instrukcja dla reformatorskiej partii LiS.
Konieczne jest zwiększenie świadomości i aktywności społecznej obywateli.
Polakom trzeba dać narzędzia i stworzyć mechanizmy do wyrażania swojej woli, do pobudzenia aktywności społecznej, akceptacji przynależności do wspólnoty – przywrócić rzeczywiste prawo wyborcze.
W praktyce, sprowadzić się to musi do prawa wyboru swojego reprezentanta a nie przedstawiciela jakiejś partii.
Trzeba także umożliwić obywatelom rzeczywisty wpływ na otoczenie i na swoją wspólnotę na przykład poprzez prawo do wysokich odpisów ze swoich podatków na lokalne przedsięwzięcia według własnego wyboru, dać siłę i splendor płatnika podatków.
Obywatel wyposażony w takie narzędzia stanie się aktywny, stanie się rzeczywistym podmiotem, częścią wspólnoty, na którą ma rzeczywisty a nie utopijny wpływ.
Nie trzeba będzie edukować, błagać i prosić, odwoływać się do patriotyzmu czy sumienia, namawiać czy przymuszać – obywatel sam pójdzie do wyborów bo poczuje swoją rzeczywistą podmiotowość, siłę swojego podatku i siłę swojego głosu wyborczego.
Instrukcja dla mnie.
Oczywiście, będąc realistą, nie wierzę by ktokolwiek skorzystał z moich „instrukcji obsługi wyborów”. Nic nie szkodzi.
O filozofię mądrego i sprawiedliwego państwa, o podmiotowość obywatela „walczę” dopiero dwa lata („Partiokracji i politykom… dziękujemy. Program dla Polski”, 2019).
Nie mam zamiaru ani prosić, ani wzywać, ani błagać o określone społeczne i patriotyczne postawy jak to robiło już wcześniej wielu rodaków na przestrzeni lat np.:
Roman Dmowski („Myśli nowoczesnego Polaka”, 1903), Leszek Balcerowicz nawołujący do aktywnych postaw w ramach fundacji „Forum Obywatelskiego Rozwoju” czy Paweł Kukiz wzywający i błagający o zrozumienie i uczciwość (np. „Kawa na Ławę” TVN24 19.04.2020).
Ja będę robił swoje.