Jest już po wyborach. Znowu wybraliśmy nie tak jak powinniśmy i nie tych co byśmy chcieli a przynajmniej znaczna część z nas. Niektórzy wiedzą to już dziś, niektórzy dowiedzą się o tym po czasie a niektórzy w ogóle tego nie zauważą.
Właśnie brak reprezentatywności wyborów do Sejmu powodował, że wcześniej, w pełni świadomie, decydowałem aby na głosowania nie chodzić. To był taki mój wrodzony opór do ewidentnej dla mnie karykatury wyborów a w konsekwencji także do udziału w nich w ramach „owczego pędu”, do patriotycznego wprawdzie ale zmanipulowanego prawa do głosowania.
Jednak z czasem mój stosunek do tego, ważnego aspektu życia społecznego ewoluował.
Dziś uważam, że mimo iż wybory w aktualnym kształcie są szkodliwe, głównie z powodu nieumyślnie i bezwiednie przekazywanego przez społeczeństwo mandatu do rządzenia Państwem i Narodem partiom i osobom niewłaściwie wybranym, to jednak utrzymują w Narodzie wskazane poczucie obowiązku, odpowiedzialności, społecznej aktywności, przynależności do narodowej wspólnoty itd.
Krytykując dzisiejsze wybory do Sejmu i wzywając do ich bojkotu szkoda by było jednocześnie zwalczać te pozytywne wartości.
Także ostatecznie nawołuję – chodźmy na wybory i wybierajmy, byle zgodnie z rozumem! W moim przypadku oznacza to wykreślanie na listach wyborczych wszystkich kandydatów partyjnych w akcie sprzeciwu dla systemu partyjnego.
Niestety już XVI wieczny myśliciel Niccolo Machiavelli zauważył, że ludzie wolą wierzyć niż rozumieć („Krótka historia myśli politycznej” Marcin Król).
Minęło pięć wieków od tego czasu a ludzie nadal kierują się wiarą i nadziejami a nie zdrowym rozsądkiem.
Może brakuje w przestrzeni publicznej racjonalnej analizy, silnej i jasnej argumentacji a może właśnie zdroworozsądkowych propozycji alternatywnych i wiary w możliwość ich realizacji?
Brakuje na pewno także mocnego głosu zdeterminowanych, konsekwentnych, zaangażowanych ludzi, którzy nie tylko ograniczają się do krytyki obecnego systemu ale mają odwagę szukać nowatorskich rozwiązań. Będę próbował takich ludzi odnaleźć.
Zaglądnijmy sobie w duszę i odpowiedzmy czy dzisiejsze wybory nam odpowiadają, czy akceptujemy marketing wyborczy, atmosferę bezpardonowej walki na emocje, podział społeczeństwa, wyścig obiecanek, niesprawiedliwe finansowanie kampanii, wykorzystywanie struktur i finansów państwa do promocji kandydatów partii, preparowanie uprzywilejowanych, partyjnych list wyborczych i żenującą walkę o miejsca na nich.
Po prostu bądźmy uczciwi i właściwie oceńmy ten tragikomiczny teatr wyborów i jego konsekwencje zgodnie z sumieniem i ze zdrowym rozsądkiem a nie gońmy we wspomnianym „owczym pędzie”, bez refleksji, we wskazanym przez partie kierunku.
Wszelkie ewolucje dokonują się wolno, w tym także proces dostrzegania i kontestowania przez coraz większą cześć społeczeństwa błędów i patologii dzisiejszego systemu społeczno-politycznego a także jego zgubnego wpływu na nasze codzienne życie. Proces ten niestety wymaga długiego czasu.
A więc bez zbędnego pośpiechu ale konsekwentnie trzeba wskazywać błędy aktualnego systemu, obnażać ich źródła i ukryte, finalnie wręcz perfidne cele. Trzeba mozolnie przebijać się przez barierę wypaczonej świadomości politycznej społeczeństwa poddawanego przez dziesiątki lat indoktrynacji, pokonywać ogromną naiwność zwykłych, dobrych ludzi a także przezwyciężać największego sprzymierzeńca dzisiejszego, chorego systemu i jego wyznawców – konformizm.
Ale trzeba robić coś jeszcze. Poza nawet najbardziej oczywistą krytyką – trzeba wskazywać alternatywę, nowe propozycje i je argumentować, uczynić jasnymi i czytelnymi, no i wreszcie propagować.
Wiem, że będzie to bardzo trudne zadanie jeśli świadomie będziemy posługiwać się tylko argumentami, nie obiecankami, bez populizmu, rezygnując z wszechobecnych dziś frazesów, bez nieszczerego a podszytego interesownością wdzięczenia się do różnych środowisk – krótko mówiąc nie postępując jak politycy.
Recepta jest tylko jedna – postępujmy uczciwie względem siebie samych i róbmy swoje.
Ja postawiłem sobie za cel poszukiwanie ludzi podobnie myślących. Nie mam zamiaru przekonywać niezdecydowanych, toczyć sporów z zatwardziałymi zwolennikami dotychczasowego, oszukańczego systemu a nawet wysłuchiwać życiowych pesymistów i konformistów. Szkoda na to czasu i energii.
Do której grupy Ty, Czytelniku, należysz?
A więc dobierzmy się najpierw z analizą do atrybutów dzisiejszego oszukańczego i zakłamanego systemu tj. do demokracji przedstawicielskiej i jej ekskrementów tj. do partyjniactwa, do słabej Konstytucji a także do dzisiejszej zmanipulowanej Ordynacji Wyborczej.
Proponuję pokusić się o taką analizę każdemu choćby dlatego, że zgodnie z Art.82 Konstytucji dbałość o państwo to nasz obowiązek:
„Obowiązkiem obywatela polskiego jest wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz troska o dobro wspólne.”
Ucichły już emocje po wyborach. W zaciszach gabinetów trwa właśnie podział łupów czyli przydział stanowisk i „latyfundiów” dla reprezentantów grup wsparcia.
Systemowo i prawnie przestał się już liczyć wyborca a wybrani posłowie w większości popędzili na łono partii by wyrazić wdzięczność za przywilej bycia jej przedstawicielami, a nie Narodu (!) co w drugim zdaniu potwierdza Art.104 ust.1 Konstytucji:
„Posłowie są przedstawicielami Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców.”
Dodajmy do tego prawnego kuriozum immunitet czyli prawną ochronę posła a można powiedzieć, że został on skutecznie odizolowany od swojego wyborcy i Narodu, przynajmniej na okres kadencji.
To świadomie ustanowiony konstytucyjny zapis, który ukrywa stan rzeczywisty. Wspomniany wyżej artykuł powinien dzisiaj brzmieć raczej zgodnie ze stanem faktycznym tj.: „Posłowie są przedstawicielami partii. Wiążą ich instrukcje władz partii.”
Ja nie znajduję w Konstytucji zapisu, który określałyby taki właśnie stan faktyczny, precyzujący dzisiejszy ustrój państwa, a który przecież był w poprzedniej, socjalistycznej Konstytucji tj. partie są przewodnią siłą Narodu.
Wybory to najważniejszy polityczny akt, który określa i definiuje prawdziwy ustrój państwa. Nasz polski system w związku z powyższym należy nazwać demokracją przedstawicielską a może nawet zastanowić się czy demokracją.
Demokracja to władza ludu i to wydawałoby się sankcjonuje nasza Konstytucja w Art.4 ust.1:
„Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.”
Ale już ust.2 tego samego Artykułu niweczy ustrój demokratyczny czyniąc go przedstawicielskim:
„Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.”
Zapis ustępu drugiego demoluje więc demokrację i w praktyce sankcjonuje karykaturę demokracji czyli demokrację przedstawicielską. W sposób zawoalowany umożliwia tworzenie oligarchii partyjnych, czyli uprzywilejowanych elit politycznych z ogromnymi tego konsekwencjami.
Zdajmy sobie sprawę, że dla rozwoju kraju decydujący są ludzie. Na tysiącach stanowisk decyzyjnych od premiera i całej administracji rządowej począwszy, poprzez stanowiska we wszystkich instytucjach państwowych i publicznych aż po dyrektorów SSP (Spółek Skarbu Państwa) zasiadają, w dużej a może głównej mierze, osoby z nadań partyjnych.
Zachowując możliwie dużą obiektywność i ostrożność należy stwierdzić, że przynajmniej nie mamy pewności co do ich odpowiednich kwalifikacji ponieważ nie przeszli koniecznych merytorycznych weryfikacji. Mamy prawo sądzić, że nie są to najlepsi z najlepszych a tylko taka zasada przy obsadzaniu stanowisk decyzyjnych pozwalałaby na najbardziej efektywny rozwój Polski.
Konstytucja i Ordynacja Wyborcza to akty prawne faworyzujące partie i służące im do ukrytego ale świadomego manipulowania Narodem.
Rozprawmy się więc z nieprawdziwością i utopią kolejnych zapisów w Konstytucji, zapisów o wyborach do sejmu. Art.96 ust.2 mówi:
„Wybory do Sejmu są powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym.”
Wybory powszechne nie są ponieważ regularnie nie chodzi na nie ogromna cześć społeczeństwa. To raczej potencjalna ale niewykorzystana – przez zły system a nie przez obywateli – możliwość powszechności. Faktycznie obywatele w bardzo dużej części wybierają prawo odrzucenia konstytucyjnego dobrodziejstwa powszechności zarówno prawa czynnego, czyli głosowania, jak i prawa biernego, czyli kandydowania. Zastanówmy się dlaczego? Może obywatele nie widzą potrzeby uczestniczenia w wyborach, może im nie ufają, a może nie widzą związku pomiędzy swoim wyborem a jego końcowym wynikiem, nie czują, że wybrany poseł ich reprezentuje, może wreszcie mają swoje inne, ważniejsze zajęcia, ważniejsze niż intuicyjnie wyczuwalna abstrakcja i utopia wyborów? Prawo do powszechności to zdecydowanie za mało, trzeba to prawo upowszechnić a najlepiej skutecznie zrealizować. Niech tylko nikomu nie przyjdzie do głowy pomysł obowiązkowego uczestnictwa w wyborach, o zgrozo!
Co byśmy nie mówili o frekwencji, nawet tej ostatniej, stosunkowo wysokiej w porównaniu do poprzednich wyborów parlamentarnych, bo sięgającej ponad 61%, to zgodzić się trzeba, że daleka jest ona od powszechności. Ponadto znaczący procent frekwencji wyborczej nie wynika z faktu wzrostu społecznej świadomości czy chęci realizacji swoich obywatelskich praw i obowiązków a jest raczej wynikiem eskalacji sztucznie nakręcanych emocji, szczucia Polaków na siebie nawzajem, wymyślonych i podgrzewanych podziałów w imię jakichś, nie do końca zrozumiałych, abstrakcyjnych ideologii istniejących w przestrzeni społecznej głównie w interesie polityków.
Zastanówmy się czy idąc do lekarza, prawnika, mechanika samochodowego itd interesuje nas jaki ma światopogląd, czy jest liberałem, lewakiem, narodowcem itp – to bzdura. Nic to nas nie obchodzi i nie ma żadnego racjonalnego znaczenia dla naszej egzystencji podczas gdy wybór osób tworzących prawo, rząd i świadczących na rzecz społeczeństwa najwyższej wartości usługi ma być zależny od tych abstrakcji?
Czy przypadkiem prawicowy PiS nie jest dziś ze swoimi programami socjalnymi najbardziej lewicowy? Czy nie lepiej jest opierać swoje poglądy na zdrowym rozsądku i sprawiedliwości? Czy ktoś dzisiaj broni praw kobietom lub związkom partnerskim? Z kolei podkreślanie podziałów, ich nagłaśnianie np. przez środowiska LGBT, feministki czy narodowców, czy też „niesmaczna” afirmacja inności to nie liberalizm a zwykła głupota, by rządziła hucpa.
Nawoływanie do powszechnego udziału obywateli w wyborach także jest nierozsądne, wręcz głupie a ponadto zgubne, bo jak widać, poprawę powszechności można dzisiaj osiągnąć jedynie poprzez eskalację podziałów, której już wszyscy mamy dosyć… może z wyjątkiem polityków.
Jest inny, bardzo prosty sposób by powszechność wyborów osiągnąć i spowodować by ludzie mieli nie tylko prawo i patriotyczny obowiązek ale także chęć i interes. Nie mam na myśli osławionych „kiełbasek wyborczych” a zmianę ustroju na rzeczywiście republikański tj. taki, w którym Rzeczpospolita jest rzeczywiście wspólna i wszyscy mają interes by o nią dbać również chodząc na wybory i nie przenosząc swoich praw na jakichś tam partyjnych przedstawicieli. O tym jak to osiągnąć piszę poniżej a szerzej w Programie.
Powszechność wyborów łamana jest także przez Ordynację Wyborczą. Tu zaprzeczeniem powszechności, w rozumieniu dostępności do równych praw biernych, są:
- 5% próg wyborczy w skali kraju, skutecznie eliminujący szanse na wybór lokalnych komitetów, zarówno zrzeszonych jak i niezrzeszonych, które startując w lokalnym okręgu raczej nie mają szans na przekroczenie ogólnopolskiego 5% progu
- finansowanie kampanii ze środków publicznych kluczem proporcjonalności czyli więcej środków dla partii o ogólnopolskim zasięgu
- wielomandatowe okręgi wyborcze zmniejszające szanse mniejszych komitetów wyborczych i indywidualnych kandydatów mających większy problem dotarcia do wyborców i znacznie mniejszy skutek prowadzonych tylko lokalnie kampanii
Dzisiejsze wybory nie są także równe. Nie trzeba długo tego argumentu uzasadniać. Koalicja wokół PiS w ostatnich wyborach uzyskała 43,59% głosów a mandatów do sejmu uzyskała 235 co odpowiada 51,09% wszystkich mandatów, czyli jakby nie patrzeć głos głosowi nie jest równy, dzięki promującemu partie systemowi d’Hondta. Wybory nie są także równe w rozumieniu sprawiedliwe ze względu na wszechobecne działanie marketingu, finansów i statystyki. Wpływ marketingu to na przykład kampanie bilbordowe, reklamy telewizyjne oddziałujące podobnie jak reklamy piwa, proszku do prania czy keczupu, to PiSo-busy, Tusko-busy, kongresy, chorągiewki, transparenty, rozdawane jabłka, pączki i co tam jeszcze. Wpływ finansów to proporcjonalne, czyli nierówne, dysponowanie środkami z budżetu publicznego na kampanie wyborcze, w tym także w postaci przekupstw wyborczych realizowanych z naszych podatków jak np. 500+. Wpływ statystyki to m.innymi kolejność miejsc na listach wyborczych. Równość wyborów w zakresie biernego prawa wyborczego, czyli kandydowania, narusza także system okręgów wielomandatowych. Trudniej jest w nich prowadzić kampanie kandydatom niezrzeszonym. Tu znowu promowane są partie. To oczywiście nie jest wszystko ale już wystarczająco dużo by zapytać: gdzie tu jest więc równość i sprawiedliwość wyborów. To fikcja i manipulacja.
Wreszcie zarówno równość wyborów jak i bezpośredniość (jedno-stopniowość) a przy okazji podstawową uczciwość wyborów niweczy kolejne destrukcyjne określenie w Konstytucji a mianowicie: proporcjonalność.
Proporcjonalność sankcjonuje wiele ułomności aktualnych wyborów:
- brak równości gdyż uprzywilejowane są partie mające możliwość wystawiania i promowania swoich list w skali całego kraju
- partie uzyskują proporcjonalną ilość środków finansowych na kampanie w stosunku do uzyskanych mandatów, mogą więc prowadzić kosztowne kampanie ogólnokrajowe
- eliminuje jedno-stopniowość gdyż na listy wyborcze oraz na istotne kolejne miejsca na listach kandydatów wyznacza najpierw kierownictwo partii a dopiero wówczas „prawo wyboru” osób z tych list mamy my, Obywatele; wybory są więc pośrednie a nie bezpośrednie
- w praktyce tylko partie mogą realizować politykę co utrwala władzę i dominację partii nad obywatelami, wbrew Konstytucji.
Partie a precyzyjnie rzecz ujmując członkowie wszystkich rządzących dotychczas partii i tzw. establishmentu wymyśliły dla nas ten sztuczny świat, zmanipulowały społeczeństwo i idee demokracji dostosowując Konstytucję, ordynację wyborczą i całe prawodawstwo do swoich celów – do stworzenia oligarchii partyjnych i zapewnienia sobie dominacji nad społeczeństwem i korzyści z tego płynących.
Problem zapisów dotyczących ordynacji wyborczej w Konstytucji to także problem braku istotnych a koniecznych zapisów.
Każdy prawnik wie, a przynajmniej powinien wiedzieć, że w każdym dokumencie prawnym istotne są nie tylko zawarte zapisy ale także ewentualny brak ważnych zapisów, a cóż dopiero w Konstytucji!
Dzisiejsze sformułowania, w tym podstawowym dla ustroju i porządku publicznego akcie prawnym, nie realizują głównej, konstytucyjnej zasady czyli zwierzchności Narodu, a wręcz przeciwnie ją eliminują.
Kandydaci na posłów w większości wybierani są przez partie i to tym partiom zawdzięczają wybór co jednocześnie oznacza, że to względem nich są lojalne i to je przede wszystkim reprezentują a nie wyborców.
Wybrany poseł nie tylko natychmiast po wyborach zwolniony zostaje z wszelkich zobowiązań względem wyborcy, nie tylko uzyskuje ochronę poprzez przeżytek instytucji immunitetu ale przede wszystkim rozpoczyna lojalną służbę względem partii a nie względem wyborcy, suwerena. Systemowo go nie reprezentuje.
Ordynacja wyborcza uprzywilejowuje partie umożliwiając im korzystanie z funduszy wyborczych (refundacje) na skalę znacznie przewyższającą możliwości bezpartyjnych komitetów wyborczych, umożliwia nierówne finansowanie kampanii sankcjonując prawa biznesowego marketingu zamiast stać na straży równości. Konstytucja nie zauważa niesprawiedliwych mechanizmów marketingowych, statystycznych ani finansowych towarzyszących wyborom eliminujących skutecznie uczciwość ordynacji wyborczej.
Przykładem jest PiS, który w ostatnich dwóch wyborach pokazał, że dzisiejsza Konstytucja a także Ordynacja Wyborcza umożliwiają nieuczciwe, względem konkurencyjnych kandydatów, korzystanie ze środków publicznych (np. 500+) dla ewidentnych przekupstw wyborczych, manipulując ewidentnie ordynacją.
Konstytucja nie chroni państwa ani obywateli przed takimi praktykami czyniąc wybory nierównymi, nieuczciwymi, sprzyjającymi partiom, które nie są przewodnią siłą Narodu, jak to było zapisane w poprzedniej Konstytucji, a jednak są uprzywilejowane.
Dzisiejsza ordynacja pod rządami dzisiejszej Konstytucji eliminuje doszczętnie jakikolwiek aspekt reprezentacji wyborców przez wybranych posłów oddając ten benefit partiom.
Czy ktoś jeszcze może wierzyć w uczciwość i zasadność wyborów w oparciu o dzisiejsze prawo w tym Konstytucję i Ordynację Wyborczą? Czas przejrzeć na oczy.
Tyle jeśli chodzi o krytykę dzisiejszej instytucji wyborów.
Jak już wspomniałem znacznie ważniejsza niż krytyka jest alternatywa, jej czytelność i realność realizacji.
Otóż alternatywa jest i to logicznie bardzo prosta. Reform dokonać trzeba poprzez dogłębną zmianę aktualnego systemu społeczno-politycznego, poprzez kompletną przebudowę ustroju a także, co może najtrudniejsze, poprzez zmianę sposobu naszego myślenia i porzucenie ciasnego gorsetu zafundowanej nam przez partyjniactwo demokracji przedstawicielskiej.
Proponowana zmiana ordynacji wyborczej jest tylko jednym z elementów, koniecznych ustrojowych zmian, zmian prostych i odważnych ale nie aż tak rewolucyjnych by się ich bać. Oto jej podstawowe tezy by przywrócić sens demokratycznym wyborom:
- Trzeba stworzyć 460 jednomandatowych okręgów wyborczych by wybory były rzeczywiście jednostopniowe i rzeczywiście bezpośrednie
- W każdym okręgu, który odpowiadał będzie wielkością około pięciu gminom, wybierzemy jednego posła
- Nie będzie głosowania na listy a na kandydatów; system d’Hondta nie będzie się wtrącał do naszych obywatelskich wyborów
- W stosunkowo małych okręgach, mniejszych ponad dziesięć razy od dzisiejszych, każdemu z kandydatów będzie znacznie łatwiej dotrzeć do wyborców i wyeliminuje się w ten sposób nieuprawnione przewagi partii; w dzisiejszych okręgach wielomandatowych, czyli znacznie większych niż jednomandatowe (dziś mamy 41 okręgów wyborczych), kandydaci partyjni mają ogromną przewagę nad niezrzeszonymi kandydatami co ich niesprawiedliwie promuje
- Kandydaci na posłów będą mieli jednakowy, ograniczony budżet by nie marketing i nie środki finansowe a program, osiągnięcia i rozpoznawalność kandydata w regionie decydowały o wyborze
- Wybrany poseł rzeczywiście reprezentował będzie region i swoich wyborców a nie partię; będzie także uczestniczył w samorządowych kolegiach i otrzymywał pensje z organu samorządowego by nie zapomniał kogo reprezentuje, by był pod ciągłym nadzorem
- Kandydat na posła będzie musiał zamieszkiwać przez określony czas w regionie, z którego kandyduje, by wyeliminować partyjnych „spadochroniarzy”, by był rzeczywistym reprezentantem wyborców a nie partii
- Dzielące kraj, wymyślone przez partyjnych polityków, ideologie i światopoglądy przestaną mieć zasadnicze przy wyborach znaczenie i przestaną wreszcie nas dzielić; w mniejszych pod względem wielkości okręgach okaże się, że większe znaczenie dla wyborców będą miały wynagrodzenia, drogi, szkoły, szpitale, mieszkania, jakość usług, kultura, możliwość uprawiania sportu itd; wybije się znana od lat prawda, że to byt kształtuje świadomość i światopogląd; dygresja: kiedyś najbardziej światopoglądowo zorientowany był biedny proletariat rosyjski, nie chcemy chyba takich wzorców
- W takim systemie wyborczym rozwiążemy jednocześnie wiele spraw:
– rzeczywistą bezpośredniość wyborów
– rzeczywistą równość i sprawiedliwość
– wyeliminujemy abstrakcyjną proporcjonalność czyli, że wyższy lub cięższy dostaje więcej dóbr, pieniędzy lub władzy
– wyeliminujemy przywileje dla partii i tym samym zlikwidujemy oligarchiczny system partyjny, by się nie rozpychał na wszystkie aspekty życia jak kiedyś PZPR; czy to nie przewodnia rola partii kiedyś nas niszczyła?
Wybrani w takim trybie posłowie będą rzeczywistymi reprezentantami wyborców a więc Narodu. Dopiero wówczas spełni się podstawowy, demokratyczny zapis w Konstytucji tj. Art.4 ust.1. „Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.”
By do tej oczywistej korekty ustroju się przekonać należy wyjaśnić co wydarzy się dalej, na przykład jak posłowie będą wykonywać swoje obowiązki.
- Najważniejsze, że posłowie będą rzeczywiście reprezentować wyborców, swoje regiony a więc krótko mówiąc Naród i co równie ważne rzeczywiście na bieżąco nadzorować w imieniu tych wyborców władzę wykonawczą; tego aspektu dziś brakuje najbardziej
- Całość problematyki zarządzania Państwem musi zostać także dogłębnie zmieniona; zarządzanie w całym, szerokim zakresie począwszy od Rządu i Ministerstw poprzez regionalne organy władzy wykonawczej aż po całą rzeszę organów państwa jak np. US, ZUS, Sanepid, NBP, PAN, ABW, CBA i dziesiątki innych a także Spółki Skarbu Państwa musi być realizowane przez profesjonalistów a nie partyjnych nominantów; może wreszcie przestaniemy się dziwić nagannym postawom i miernym kwalifikacjom wielu dotychczasowych przedstawicieli kierownictw tych państwowych i publicznych instytucji
- Realizacja poprzedniego punktu musi zacząć odbywać się poprzez dopracowany Powszechny System Weryfikacji i Wyboru Kadr oraz ich Nadzoru i Kadencyjności. Polska to ogromne przedsiębiorstwo z ogromnym majątkiem i wykwalifikowanymi pracownikami (obywatelami), zarządzać nami muszą zawodowcy, najlepsi z najlepszych, wybrani w drodze fachowej weryfikacji i niezależni od jakichś partii, ideologii, statutów, lojalności partyjnej itd
- Wyeliminujemy w powyższy sposób patologie dzisiejszego systemu np. rozdział organów władzy tj. na Ustawodawczy – rzeczywiście i bezpośrednio wybierany przez Naród, na Wykonawczy – wybierany kluczem kompetencji i prawidłowo nadzorowany i na Sądowy – nie zdominowany partyjnie a także wybierany kluczem kompetencji i także nadzorowany przez przedstawicieli Narodu tj. przez Sejm a może Senat, dzisiaj społecznie mało użyteczny (chyba, że mówimy o użyteczności dla samych senatorów).
Taka koncepcja Państwa szybko doprowadzi do powszechnych zmian wpływających na poprawę na każdym polu bo opiera się na sumie mądrości prawidłowo wybieranych i nadzorowanych ludzi. Przestaniemy tracić czas na jałowe dysputy, na wyniszczające bratobójcze walki a skoncentrujemy energię mądrze zarządzanego Narodu na efektywnym rozwoju.
Podam tutaj tylko jeden przykład z wielu koniecznych, poprawiających dynamikę i efektywność, nowatorskich zmian.
Do zapoznania się z resztą propozycji programowych zapraszam do książki.
Propozycja dotyczy zmiany w ordynacji podatkowej. Podam tylko jeden aspekt ten, o którym wspominałem wcześniej, że z łatwością spowoduje szybkie i powszechne zwiększenie społecznego zaangażowania ludzi.
Dzisiaj dysponentem naszych podatków są dwa organy tj. Rząd i Samorząd. Trzeba dodać kolejny podmiot tj. samego podatnika. Dlaczego my obywatele nie mamy przynajmniej w części decydować gdzie skierować wypracowane przez nas środki finansowe, przecież to my je generujemy i to my jednocześnie najlepiej znamy swoje lokalne potrzeby? Powiedzmy, 1/3 z podatków PIT i CIT powinna być w dyspozycji podatników. Ten prosty zabieg spowoduje ogrom pozytywnych zmian:
- zwiększy zaangażowanie społeczne, ludzie zaczną rozmawiać o lokalnych projektach, żyć nimi, wzajemnie się przekonywać
- wzmocni więzy wspólnotowe bo ich rozluźnienie jest dzisiaj poważnym problemem
- poprawi stan zaniedbanych dziś powszechnie inwestycji lokalnych
- poprawi społeczną kontrolę wykorzystywania środków publicznych
- obniży koszty poprzez redukcję transferów środków tam (do centrali) i z powrotem (jeśli w ogóle)
- wreszcie ograniczy rozrastający się dotychczas bez kontroli centralizm i biurokrację
- itd, itd.
Oczywiście zasady przeznaczania tych środków muszą być szczegółowo dopracowane np. możliwość ich wykorzystania tylko na odpowiednio przygotowane projekty, prawo do dyspozycji tymi środkami przez samorząd w przypadku nieskorzystania przez podatnika z uprawnień itd.
Otwórzmy umysły i nie bójmy się zmian.
Posłowie są od tego by nas obywateli reprezentować a nie partie.
Rząd i cały aparat administracji państwowej są od tego by właściwie, profesjonalnie i bez gorsetu ideologicznego zarządzać nami.
Sądy, bez dominującej roli partii, będą wreszcie bezstronne a podlegając nie zdominowanemu przez partie Sejmowi będą wreszcie także nadzorowane przez Naród.
To nie utopia. Utopią jest dzisiejsza rzeczywistość.