Moje artykuły generalnie odnoszą się do polityki i są krytyczne względem rzeczywistości.
Taka jest moja przemyślana i zdeklarowana strategia by zanalizować dzisiejszy, nieefektywny, niesprawiedliwy, zmanipulowany i zdewaluowany system polityczny i doprowadzić do jego zmiany, w Polsce.
Jednakże w czasie tak poważnego kryzysu bezpieczeństwa i zagrożenia zdrowia obywateli w jakim aktualnie się znajdujemy, w związku z epidemią koronawirusa, ten artykuł ma inny charakter.
W telewizji, od polityków, lekarzy, psychologów dowiadujemy się jak się izolować i jak zapobiegać zarażeniu. Ja podpowiem jak poprawić odporność a co najważniejsze jak zadziałać gdy wirus już nas potencjalnie zaatakował (oczywiście poza kontaktem z lekarzem i odpowiednimi służbami).
Nie jest to wiedza objawiona a stara jak świat, praktyczna i skuteczna jak auto-izolacja, jak mycie rąk i jak dezynfekcja.
Wirus jest z nami i już będzie na zawsze, podobnie jak wirus grypy. Będą także pojawiały się kolejne jego szczepy, mutacje a nawet już są. Kwarantanny spowolnią jego działanie więc nawet po 14, 30 czy 180 dniach nadal będzie dla nas groźny a zarażeni nosiciele nadal stwarzać będą zagrożenie wzrostu zachorowań.
Nie ma na niego dotychczas lekarstwa ani szczepionki w związku z tym musimy zdać sobie sprawę, że tzw. uleczenia to w dzisiejszej rzeczywistości w dużej części pozytywne skutki samoobrony organizmów.W szpitalach służba zdrowia nie tyle nas uzdrawia co raczej umożliwia przeżycie dzięki lekom wspomagającym, respiratorom czy dotleniaczom.
Poziom agresywności wirusa może zależeć od jego szczepu i indywidualnej odporności organizmu ale bardzo prawdopodobne jest także, że zależy od dawki jaką wchłoniemy. Być może wirus jest jak trucizna – w małych dawkach podtruje jedynie organizm a w dużych zabije.
Wirus oczywiście podlega replikacji w przyjaznym środowisku gospodarza czyli w gardle, w nosie, w tchawicy oraz w płynach ustrojowych a jego destrukcyjne działanie finalizuje się najczęściej w płucach. Do zarażenia potrzeba zapewne odpowiednio dużej dawki. Nawet sterylne OIOMy odkażane są jedynie w około 85% dlatego jest możliwe, że właśnie odkażanie i nasza higiena zmniejszają jego volumen i odsuwają zagrożenie zarażeniem.
Z powyższego wynikają dla nas bardzo ważne, oczywiste już dzisiaj, wskazania a mianowicie o wdrożeniu koniecznych rutyn jak częste mycie rąk, niedotykanie twarzy, ograniczenie kontaktów z innymi, redukcja niekoniecznych wyjść z domu itd. ale musimy zdać sobie sprawę z jeszcze jednej, kluczowej sprawy – z zapewnienia wzmocnienia odporności organizmu oraz eliminacji procesu namnażania, gdy wirus jest już w naszym organizmie.
By poprawić zdolność ochrony organizmu poprzez system immunologiczny należy:
- nie narażać się na działanie alergenów by nie nadwyrężać go niepotrzebnie
- nie osłabiać organizmu żadnymi używkami np. piciem alkoholu czy paleniem papierosów
- unikać stresu
- pić dużo wody
- jeść dużo warzyw, zieleniny by „odkwasić” organizm
- zapewnić ruch by dotlenić organizm
- zapewnić witaminy np. C, D i minerały itd
Są jednak i inne, równie ważne i możliwe do podjęcia działania.
Koronawirus jest jednoniciowym kwasem RNA otoczonym cienką błonką lipidową i osłoną białkową o dodatnim ładunku. Dezaktywują go:
- woda z mydłem
- detergenty
- temperatura powyżej 60 stopni C
- alkohol powyżej 60% obj.
Wynika z tego, że wirusa możemy „zabić” powierzchniowo poprzez mycie lub dezynfekcję ale już nie wykąpiemy się w wodzie o temperaturze powyżej 60 stopni Celsjusza, bo się poparzymy.
Brak odporności wirusa na alkohol sugeruje, że moglibyśmy się na przykład podtopić w śliwowicy (ponad 60 „voltów”) by dostała się do płuc i zlikwidowała wirusa ale tego również możemy nie przeżyć. Ponadto na poziomie reakcji komórkowych zachodzących w płucach istniałoby duże niebezpieczeństwo równoległego zniszczenia własnych komórek.
Jest jednak jeden prosty i znany od setek lat sposób oraz jeden wyjątkowy czynnik, który na pewno jest zabójczy dla wirusa a także ewentualnych, możliwych do nastąpienia infekcji bakteryjnych, jest on jednocześnie bezpieczny dla naszych układów wewnętrznych, w tym dla układu oddechowego i mocno wspomagający dla naszego systemu immunologicznego. Jest nim zjonizowana srebrna woda.
Wszyscy wkoło mówią nam jak unikać koronawirusa, jak usuwać go z powierzchni ciała i z otoczenia.
A co jeśli już go mamy, jeśli już rozpoczął swoją nikczemną misję i nas trawi lub się w nas replikuje i rozsiewa na innych?
Nikt nam nie mówi, że można go unieszkodliwiać w początkowej fazie gdy już w nas siedzi, cichutko i złowrogo szykując się do ataku. Jego początkowym siedliskiem są gardło, nos, spojówki, uszy, tchawica i cała droga w górnej części układu oddechowego aż osiągnie ostateczny cel, płuca. W tej fazie jego rozwoju, nawet jeśli o niej nie zdajemy sobie sprawy, pomoże płukanie jamy ustnej, nosa i inhalacja ale nie spirytusem i nie parą z wrzącej wody ale właśnie ze zjonizowanej srebrnej wody.
Wirus atakuje również układ nerwowy, układ pokarmowy i krwionośny.
Srebrną wodę można także pić w mniejszym stężeniu np. 0.02 mg/l. Jest ona ponadto „eliksirem młodości” a jej picie poprawia samopoczucie.
Wyjaśnienie.
Wiadomo już, że wirus najkrócej utrzymuje się na miedzi, około 4 godzin. Dla porównania w powietrzu o temperaturze pokojowej (22 stopnie C) potrafi przetrwać około 14 dni. Założę się, że na srebrze przetrwa jeszcze krócej niż na miedzi. Być może wynika to z faktu, że jądro wirusa ma potencjał dodatni i „boi się” katody, na której zgodnie z prawami chemii zachodzi proces dostarczania (przez elektrodę) ładunku ujemnego (elektronu) a tym samym proces przyjmowania elektronu przez wirusa tzw. proces redukcji.
Najbardziej zabójcze dla wirusa, podobnie zresztą jak dla bakterii, jest właśnie srebro. Wynika to z pewnych dodatkowych, unikalnych cech tego rzadkiego metalu czyli zdolności przenikania do komórek. Mówiąc precyzyjniej chodzi o zdolność przenikania dodatnich jonów srebra. Mają one wielokrotnie mniejszą wielkość niż wirusy. Cząsteczka srebra ma wielkość 1-5 nm a koronawirusa 60-140 nm.
Jak one później działają nie wiadomo, wiadomo jednak, że uszkadzają środowisko zarówno stosunkowo „dużych” bakterii jak i mniejszych wirusów.
Srebro w przeciwieństwie do antybiotyków niszczy nie tylko bakterie ale także wirusy.
Może jest to wynikiem działania małego, dodatniego jonu srebra (Ag+), który z łatwością może przedostać się do komórki wirusa i zabrać mu elektron podobnie jak to czynią pierwotne wolne rodniki.
Stwierdzono, że srebro na pewno pomaga w usuwaniu kwaśnych zanieczyszczeń w organizmie, toksyn. Może antywirusowy potencjał jonu srebra jest wynikiem współdziałania z ruchliwym jonem ujemnym zwanym hydroksylowym (OH-) będącym częścią srebrnej wody i mającym zdolność redukcji.
Badania mechanizmów działania koronawirusa i mechanizmów mogących go zniszczyć wykonywane są w setkach laboratoriów na świecie. Prace tam nieustannie trwają ale to nie oznacza, że my śmiertelnicy nie mamy próbować się chronić z użyciem zwykłego zdrowego rozsądku i babcinych przepisów poprzez mycie rąk, częstą dezynfekcję czy też picie srebrnej wody.
Inhalacja przeprowadzana zjonizowaną wodą srebrną o stężeniu powiedzmy 20 mg/l nie spowoduje żadnych negatywnych konsekwencji dla naszego organizmu a może zniszczyć koronawirusa, szczególnie we wczesnej fazie replikacji w górnych drogach oddechowych.Srebrną wodą można również odkażać wszystkie zewnętrzne powierzchnie tj. meble, owoce, kartony, butelki, powietrze i ręce. Jest świetnym antyoksydantem.
Wodę taką produkuje się poprzez „rozpuszczanie” w niej srebrnej elektrody w wyniku elektrolizy, przez rozpuszczenie soli srebra lub poprzez… wrzucenie wszystkich rodowych sreber do wody, najlepiej alkalicznej i dłuuuugie czekanie.
W rzeczywistości srebrna woda nie jest roztworem a zawiesiną koloidalną z nanocząsteczkami srebra. Może być przechowywana długo (nawet rok) w ciemnym pojemniku.
Podobną rolę jak woda srebrna spełnia także woda alkaliczna o pH>7 mająca potencjał oddawania ładunku ujemnego – jonów ujemnych, która pozytywnie „odkwasza” nasz organizm.
Regularnie „zakwaszamy” swój organizm spożywając coraz więcej przetworzonego pożywienia, mięsa, kawy itd. stąd powinniśmy się „odkwaszać” np. pijąc wodę o wyższym pH czyli właśnie alkaliczną, zwaną także „wodą żywą” a z punktu widzenia fizycznego wodę zjonizowaną ujemnie poprzez duża ilość jonów (OH-).
Wirusa „zabijać” będzie woda kwaśna o pH 2,5 więc taką możemy płukać gardło i nos natomiast pić powinniśmy wodę alkaliczną o pH wyższym niż 7- 9.5.
Jeśli nie wierzysz w to co napisałem, to nie szkodzi, pij srebrną wodę bo to ciągle tylko i aż woda. Jesteśmy z niej zbudowani w ponad 70% i musimy ciągle ją uzupełniać.
Boisz się srebra?
Przecież w zwykłej wodzie rozpuszczone są także żelazo, wapń i inne metale a srebra nie ma w niej tylko dlatego, że jest metalem rzadkim.
Można mieć dylemat czy zażywać Ibuprofen czy też nie ale pić srebrną czy alkaliczną wodę można na pewno. Sprawdzone przez setki lat.
Na zdrowie!