Bezpośrednim powodem, który skłonił mnie do podjęcia tematu spekulacji stał się spektakularny, marketingowany na „live” zarobek na tym procederze naszego polskiego lidera w tej dziedzinie, czyli Rafała Zaorskiego.
Na przełomie Kwietnia i Maja br. zarobił on około 10 mln USD grając na giełdzie kryptowalut na spadki, czyli „shortując”.
Od lat imponuje wielu ludziom swoją wiedzą, odwagą i konsekwencją.
No tak, ale czym dokładnie jest spekulacja?
Jest kilka określeń na proceder zarabiania na kapitale, określeń których chyba nie rozumieją do końca sami ich posiadacze.
Kim jest inwestor finansowy, kim trader a kim spekulant? Rozróżnienie nie wydaje się trudne.
A więc inwestorem finansowym jest każdy kto mając nadwyżkę finansową sam prowadzi lub wspiera jakąś inwestycję angażując swoje środki w jej aktywa.
Nie jest nim więc ktoś kto co najwyżej przechowuje wartość kapitału kupując nieruchomości, obligacje lub złoto. To najmniej efektywne zarabianie na kapitale, które zwykle redukuje co najwyżej działanie inflacji.
W przypadku nieruchomości inwestorem jest jednak ktoś kto podejmuje trud i ryzyko zarobku na niej poprzez jej przekształcenie, zagospodarowanie lub dzięki wiedzy, intuicji skutkującej poprawą jej atrakcyjności.
Zakup akcji, udziałów lub innych podobnych instrumentów finansowych to jest już bierne wspieranie procesów inwestycyjnych innych podmiotów i próba czerpania z tego tytułu zysków.
W mniejszym stopniu inwestorem – niejako niechcący – jest również trader, ale już prawie wcale nie jest nim spekulant.
Gdy mówimy o inwestowaniu to raczej mamy na myśli działanie długoterminowe, ponieważ angażowane środki wspierając jakieś aktywa, jakieś firmy czy przedsięwzięcia, potencjalnie pozwalają się im rozwinąć i w konsekwencji dają szansę na dochody z tego tytułu.
Jeśli jednak angażuje się własne środki krótkoterminowo z zamiarem szybkiego zarabiania na różnicach cen i to zarówno przy ich ruchu w górę jak i w dół (przewidując spadek ceny) to aspekt inwestowania tu nie występuje. Jest to raczej zaangażowanie w rynkową grę w celu zarobienia na własnym kapitale. W tym przypadku podstawowym celem nie jest wspieranie jakiegoś przedsięwzięcia, aktywa a raczej gra na nim, na zmianie jego ceny – kupując go lub sprzedając. Tak działa trader i to już krok dalej niż tylko przechowywanie wartości w innych aktywach, czy inwestowanie długoterminowe, ale także gra w różnych interwałach czasowych zarówno na wzrosty jak i na spadki i zarabianie na różnicach cen aktywów w czasie.
Trader stara się przewidywać rynek i poprzez to zarabiać na nim.
Najtrudniej jest jednoznacznie określić rolę spekulanta na rynku.
Utrudnia taką ocenę opinia samego lidera tej profesji – wspomnianego Rafała Zaorskiego.
Wyraźnie odcina się on od traderów i zdecydowanie podkreśla, że jest spekulantem, sugerując więc zdecydowaną różnicę pomiędzy nimi?
Kiedy mówi o „karmieniu kaczek”, o „wyleszczaniu innych” lub o tym by wygrać z przeciwnikami rozgrywkę przy pokerowym stole to sam sugeruje pejoratywny odbiór spekulanta jako osoby, która ma zamiar grać przeciwko innym, a wręcz manipulować rynkiem z zamiarem i premedytacją pozbawienia innych ich środków.
Sugeruje w ten sposób, że jego zamiarem jest nie tyle przewidywać ruch cen aktywów jak w przypadku traderów i zarabiać na tym procederze, a raczej ogrywać innych.
Gdyby to był sport lub gdyby na rynku byli jedynie sami spekulanci proceder byłby fair, ale jeśli są „leszcze”, ludzie którzy dopiero uczą się inwestowania czy tradowania lub są po prostu błogo naiwni i chcą jedynie poprawić swój finansowy status, często angażując i tracąc swoje ciężko zarobione pieniądze – to już wkraczamy w negatywną spekulację, w ciemną stronę mocy.
Spekulanci chyba trochę zdegradowali ocenę swojego środowiska lansując taki właśnie odbiór tej profesji, ponieważ jeśli taki jest ich zamiar to należy ocenić ich działania jako moralnie naganne, a przydatne społecznie chyba tylko tak jak w przyrodzie przydatne są drapieżniki żywiące się innymi, eliminując słabe osobniki.
Rozumiem tok myślenia spekulanta. Chce pokazać że jest najlepszy, chce rywalizować na otwartym, nieograniczonym rynku, ze światową śmietanką finansową, z innymi bezwzględnymi uczestnikami rynku, z ogromnymi kapitałami. Lubi rywalizację. To jest pociągające, to może nakręcać – to jest to co lubią tygrysy.
Słowo spekulacja oznacza przewidywanie, zakładanie jakiegoś rozwoju sytuacji, rozważanie różnych wariantów i w oparciu o wiedzę, znajomość psychologii, socjologii, historycznych reakcji rynku itd. podejmowanie ryzyka finansowego.
Podkreślanie w spekulacji głównie elementu manipulacji, grania przeciwko innym uczestnikom rynku deprecjonuje określenie spekulacji.
Ja ratowałbym etos spekulacji dzieląc ją na pozytywną i negatywną.
„Shortowanie”, czyli giełdowa gra na spadki jest negatywną formą spekulacji, ponieważ opiera się na zarobkach cudzym kosztem. Taka działalność nie ma żadnych cech kreacji wartości, poprawy otaczającej nas rzeczywistości jak produkcja pożądanych dóbr, czy usługi. Jest chorym elementem patologicznego systemu finansowego świata. Jest już niestety jego realną i chyba niewyzbywalną cechą podobnie jak choroby, pandemie, kataklizmy czy wojny. Rujnuje jednostki podobnie, tylko może w mniejszym stopniu i… w znieczuleniu.
Oczywiście światowa finansjera znalazła wykręt dla takiej działalności interpretując, że spekulanci zdejmują ryzyko od innych uczestników rynku, poniekąd ratują przestraszonych spadkami inwestorów, odkupując od nich spadające na wartości aktywa. Obnażają też przegrzane przedsięwzięcia i ich aktywa doprowadzając do ich korekt. Zapewniają płynność giełdom. Tere fere.
Tak się wprawdzie dzieje i uznać to należy w pewnym sensie za pozytywny aspekt spekulacji, ale to tak jakby złodziejstwo uznawać za pozytywny bodziec dla zwiększenia zabezpieczeń, a gdy mimo to nastąpi uznać za motywator do wzmożonej pracy i zwiększenia efektywności dla odtworzenia utraconego majątku.
Spekulacja przez lata rozwinęła się ogromnie dzięki giełdom, jako odrębna dziedzina sektora finansowego. Często nazywana jest inwestowaniem, ale już ustaliliśmy, że to nietrafne określenie. Porównałbym ją raczej do hazardu, do rywalizacji cwaniaków, niemal rywalizacji sportowej, ale na zasadach wolnej amerykanki i z dozwolonym dopingiem. To chyba dlatego specjalizują się w niej bezwględni gracze. Spekulacja jest na pewno tragicznie pociągająca niczym rosyjska ruletka – 95% uczestników tej gry przegrywa. Poza tym pociągający dla spekulantów jest także fakt, że areną dla niej jest cały świat, płotki i rekiny żerujące w jednym finansowym akwenie, no limits. Petarda.
Chyba sam bym się nakręcił gdyby nie to, że znam lepszą dyscyplinę – przedsiębiorczość.
Przedsiębiorca także ma przed sobą konkurentów, zmienne warunki, tysiące wyzwań i przeciwności, ale nie jest w jego planie, w zakresie jego działalności gra przeciwko innym uczestnikom rynku. Nie manipuluje, a raczej modernizuje, unowocześnia, optymalizuje itd. Poprawia otoczenie, a nie na nim żeruje.
Ja rzuciłem biznesmenom polskim, w tym również spekulantom wyzwanie – doprowadzić nowe przedsięwzięcie do miliardowych obrotów, bez kradzionych pieniędzy, bez układów, dopłat i złodziejskich dotacji!
Takie liczby nie mogą się śnić typowym spekulantom, a nawet zwycięzcom Eurojackpota, ale już najlepszym spekulantom na świecie tak, takie liczby mogą pojawić się na ich horyzoncie. To elitarny Three Commas Club (klub trzech przecinków mający matematyczną postać minimum 1,000,000,000.00).
Różnica pomiędzy przedsiębiorcą a spekulantem jest taka, że przedsiębiorca zadowala swoimi dobrami tysiące ludzi, natomiast spekulant przeciwnie – pozbawia ich oszczędności, kapitału, marzeń.
Ten pierwszy kreuje rzeczywistość, a ten drugi ją demoluje.
Po raz pierwszy spotkałem się z określeniem spekulacji w ostatnim dziesięcioleciu poprzedniego wieku… w Moskwie. Byłem już początkującym przedsiębiorcą. Prowadziłem negocjacje i biznesowe rozmowy z moim rosyjskim odpowiednikiem. Rozmowa ugrzęzła właśnie na spekulacji. Ja proponowałem eksport produktów z Polski do Rosji i sprzedaż ich z zyskiem, a mój rozmówca uparł się nazywać to spekulacją. Dla jego „wypranego mózgu” proceder kupowania taniej, a sprzedawania drożej był naganną spekulacją. Pat. Nie pomogła nawet wódka.
Powyższej opisana transakcja nie jest spekulacją. Jest zwykłym, znanym od tysięcy lat handlem. Klienci kupują towar w cenie z zawartą w niej marżą handlowca, ale nie tracą. Po prostu akceptują rynkową cenę. Jeśli nawet ktoś zaradny, przebiegły kupuje coś taniej, przetrzymuje i sprzedaje dopiero, gdy zapotrzebowanie na to wzrasta, a wraz z nim także cena, to takie działanie dopiero wtedy jest spekulacją, ale pozytywną.
Pomału jednak w ten proceder wkrada się element negatywny – gra i manipulacja. Jeśli zaradny kupiec zacznie manipulować rynkiem by cena zakupionego wcześniej dobra wzrosła to już zaczyna grzeszyć, zaczyna zarabiać cudzym kosztem. Występuje tu linia graniczna, ta której nie widział mój rosyjski rozmówca sprzed lat.
Spekulanci zapewne powiedzą, że to niekoniecznie oni manipulują rynkiem, a tylko bacznie go śledzą i wykorzystują, podobnie jak wspomniany wyżej zaradny kupiec. Też przecież koniec końców kupują aktywo (produkt) i sprzedają z zyskiem.
Jeśli jednak robisz coś głównie dla czystego zysku to już podlegasz pod jeden z grzechów głównych – chciwość.
Dobrze i wiarygodnie to brzmi, ale w przypadku niektórych spekulantów to nie jest prawdziwe. Widać wyraźnie, że dla nich to raczej wyzwanie, sport, walka i bezwględne wykorzystanie innych. Rywalizacja z największymi tego świata, o racje i o wartości. Wystarczy ich posłuchać.
Spekulanci jak gladiatorzy wychodzą na arenę by walczyć „na śmierć i życie” by udowodnić, że są najlepsi. Mają też swój kodeks honorowy, jak zabójcy.
Spekulantom, w ich mniemaniu i według ich kodeksu, bliżej jest do Robin Hooda. Nie pozbawiają przecież majątków biedaków.
By dopełnić ich oceny ważne jest także by zauważyć co robią z pozyskanym kapitałem?
Rafał Zaorski chce inwestować w polskiego stablecoina o nazwie Cebullion. Brawo!
O tym szerzej napiszę w kolejnym artykule, jak bliżej zapoznam się z projektem.
Oczywiście nic w przyrodzie nie dzieje się bez przyczyny i ma równolegle nie tylko negatywne, ale także pozytywne skutki. Niezręcznie to zabrzmi, ale IIWŚ na wiele lat zaprowadziła pokój, bo zdziesiątkowani i przestraszeni ludzie przez kolejne lata dążyli do jego utrzymania. Choroby i epidemie lub zmiany klimatyczne uczą nas zapobiegliwości, higieny i dbałości o środowisko. Spekulanci pozbawiający innych kapitału, a niektórych wręcz życiowych oszczędności uczą jednocześnie przezorności, ale co najważniejsze i co trzeba im honorowo oddać ujawniają przegrzanie rynku, wskazują zawyżone aktywa jak np. kryptowalutę Luna i doprowadzają rynek aktywów do korekt.
Przyglądnijmy się giełdom, które przecież w pierwotnym zamyśle i w głównym swoim celu miały przynosić kapitał dynamicznym i rozwojowym firmom, które świadczą pożyteczne usługi lub realizują produkcję pożądanych dóbr. Czy tak jednak o nich dzisiaj myślą traderzy, spekulanci? Czy czasem nie stały się głównie wyśnionym, bajkowym „Sezamem” z wrotami do skarbów i bogactwa, miejscem gdzie pielgrzymują „inwestorzy” dla łatwego i szybkiego wzbogacenia się.
To dobry moment by odróżnić grzeszną chciwość od pożądanego bogacenia się.
Ta pierwsza pozbawia nas etyki i dąży do samego celu, czyli wzbogacenia się eliminując jednak szlachetny składnik twórczej pracy w miejsce pasywnych oczekiwań, a przyciągniętych żądzą zarobku i hazardu spekulantów odróżnia od inwestorów cel… zysk w wyniku pozbawienia kapitału innych.
Od zarania ludzkości obserwujemy taki model ewolucji naszej rasy. Jedne społeczności pracują ciężko by poprawiać swój dobrobyt i jakość życia, a inne zbroją się i w wyniku agresji zdobywają cudze majątki, grabią je. Skuteczne, szybkie i stosunkowo łatwe. Najczęściej proces negatywnej spekulacji odbywa się podobnie jak rozbój – w wyniku zastawionej pułapki („karmienie kaczek”), z zaskoczenia.
Pewną formą rozgrzeszenia spekulantów może być tu fakt, że inwestorzy sami się o utratę kapitału proszą, że mają wiedzę i są uprzedzani o ryzyku inwestowania, o możliwej stracie oraz że kieruje nimi chęć łatwego zarobku, a mówiąc bardziej dosadnie chciwość – za co są karceni.
Aby zachować obiektywizm przypomnę tutaj, prezentowany już przeze mnie wcześniej wywód, dotyczący wdrożonego przypadkiem czy też umyślnie przez światową finansjerę perfidnego psychologicznego zabiegu na umysłach inwestorów.
Otóż wmówiono im, że za utratę kapitału sami są sobie winni. Byli przecież ostrzegani o ryzyku, o konieczności inwestowania tylko tej części kapitału, którą mogą stracić, o konieczności dywersyfikacji inwestycyjnego portfela itd.
Gdyby naszym inwestorom ktoś pieniądze ukradł, gdyby je zgubili, gdyby zabrano im je w podatkach krzyk byłby donośny, ale ponieważ stracili je na własne życzenie siedzą cichutko i nawet się tym nie chwalą. Co rozsądniejszym dywersyfikacja portfela, czyli być może zarobek na innych aktywach, znieczula ból utraty środków na nietrafionej inwestycji.
Chwile nadziei na cudowne wzbogacenie, chwile z dreszczykiem hazardu być może były tego warte.
Majstersztyk manipulacji światowych spekulantów.
Formułki perfidnej preambuły giełdowych regulaminów nie mają szans w walce o umysł i rozsądek inwestora w porównaniu z machiną marketingu bogactwa.
Przyglądnijmy się dalej negatywnej spekulacji. Czy jest kreacją jakiejś wartości? Nie. Czy stanowi wprost przydatną społeczeństwu usługę? Także nie.
Jest abstrakcją zbudowaną na równie abstrakcyjnym aktywie, czyli pieniądzu.
Ma wpływ na rynek finansów, bo redukuje ryzyka i zapewnia giełdom płynność. Jest tak samo abstrakcyjna jak obligacje czy większość z kryptowalut.
Co to oznacza? Otóż wpływu na te abstrakcje nie mają prawa naturalne, ziemskie czy też te rządzące wszechświatem, a zasady wymyślone i zarządzane przez ludzi oraz co najgorsze, jak już zauważyliśmy, manipulowane przez tę część z nich, którą nazywamy światową finansjerą.
Pieniądz wykreowany został tysiące lat temu w słusznej i przydatnej sprawie – aby wspomóc wymianę handlową, aby umożliwić gromadzenie i przechowywanie wartości oraz umożliwić jej przepływy.
Z drugiej strony stał się od zarania narzędziem manipulacji. Najpierw gdy jeszcze był parytetem sam dla siebie, a więc gdy był wykonany ze szlachetnego kruszcu – tracił na wartości poprzez redukcję wagi lub poprzez degradujące go domieszki, zachowując nominalną cenę. Nasi królowie jak np. Bolesław Szczodry nie gardzili tą metodą spekulacji na srebrnych denarach, czyli pozbawiali poddanych ich oszczędności z jednoczesnym wzbogacaniem skarbca, czyli siebie samych.
Innym abstrakcyjnym zabiegiem posiadającym pozornie dobroczynne zalety stały się obligacje, czyli papierki-zobowiązania. Wymyślono je, a właściwie wdrożono masowo w pożytecznej sprawie, w czasie wojen florenckich, by zorganizować zbiórkę pieniędzy na wojsko i zbrojenia. Krótko potem finansjera odkryła, że można oddać nabywcom mniej pieniędzy za wystawiony papierek, a nawet nie oddać ich wcale.
Mechanizm w tego typu zabiegach był od zawsze taki sam, a mianowicie odebrać część majątku przechowywanego w pieniądzu tym, którzy ciężko go wypracowali produkując lub świadcząc usługi.
Innym spekulacyjnym procederem stała się lichwa. I tu znowu niby przydatna usługa pożyczania pieniędzy potrzebującym, ale z drugiej strony bezlitosna w konsekwencjach w przypadku niedotrzymania terminu zwrotu. Specjalizowali się w tym procederze Żydzi i był to zapewne jeden z głównych powodów przepędzania ich przez większość narodów Europy od zarania diaspory.
W Polsce historycznym dowodem ich aktywności na tym polu jest Statut Kaliski z 1264 roku. Wymowny jest już choćby ten akapit Statutu: „Kiedy chrześcijanin pozywa na Żyda o zastaw, Żyd zaś utrzymuje, że żadnego nie wziął, wtedy Żyd przysięgą się uwolni”.
Taka promocja bezkarności spekulantów doprowadziła jednego z przedstawicieli żydowskiej społeczności do miliardowych zarobków kosztem całych społeczeństw.
Mam tu na myśli dobrze znanego w Polsce Georga Sorosa. Jako właściciel ogromnego Funduszu hedgingowego, czyli inwestującego również cudze, duże kapitały doprowadzał bez skrupułów, dzięki spekulacjom, do ich pomnażania. To trzon jego życiowej działalności. Zasłynął „shortując” w 1992 roku funta brytyjskiego i doprowadzając do gwałtownego spadku jego wartości.
Spekulant często najpierw znieczula ofiary, by zabieg pomnażania własnych środków ich kosztem był niezauważalny. Pan George Soros wymyślił sobie w tym celu ideę społeczeństwa otwartego, w Polsce reprezentowaną przez Fundację Batorego. Najbardziej przerażające jest to, że do dzisiaj chyba nikt nie zdaje sobie sprawy ile pieniędzy mógł wyssać naszym kosztem z polskiego systemu finansowego. Nie wie tego chyba również jego nieświadomy, a może cichy wspólnik grabieży polskiego społeczeństwa, pan Balcerowicz. Czy ktoś zechce to kiedyś zbadać, te kwoty policzyć?
Zdajmy sobie sprawę co to oznacza? Pracowaliśmy jako społeczeństwo w bardzo trudnym okresie transformacji, a nasze ciężko wypracowywane środki zamiast na nasz dobrobyt, na drogi, na szpitale, na edukacje, na rozwój itd. lądowały w kieszeniach hedgingowych inwestorów. W zamian za dolarowe czeki dla Fundacji oraz całe litanie wolnościowych frazesów daliśmy się ograbiać. Ilu z nas Polaków poprzez działalność spekulantów straciło zdrowie, ilu biznesy, a ilu szansę na lepsze życie? To niepoliczalne straty. To właśnie jest negatywna spekulacja i podobnie jak ta giełdowa działa w znieczuleniu. Znowu majstersztyk spekulanta.
Zapraszam mojego artykułu „Open Society – wylęgarnia wolnościowych frazesów z przekrętem w tle”, gdzie przeprowadzam analizę i symulację tego procederu.
A może nasi spekulanci to patrioci i odgrywają się teraz za nasze krzywdy? Może biorą rewanż na światowej finansjerze?
Spekulacje są negatywne, ale jak wspomniałem mogą też być pozytywne.
Te pierwsze powstają gdy po okresie głównie sztucznie wypromowanej hossy giełdowej („karmienie kaczek”), czy też hossy na dowolnym aktywie następuje gwałtowny spadek jego wartości, najczęściej w wyniku zamierzonych działań (np. masowej wyprzedaży).
Taki proces odbywa się w wyniku zdiagnozowanych już dawno i wykorzystywanych przez spekulantów, w funkcji czasu, ludzkich cech tj. najpierw „chciwości” a następnie „strachu”.
Oba przymiotniki są raczej pejoratywne, więc aby nie urazić ich posiadaczy wyjaśnię ten proceder jeszcze inaczej.
Najbardziej pożądany wzrost aktywów powinien następować w wyniku raczej linearnego wzrostu (tak powiedzielibyśmy w oparciu o analizę techniczną), a w praktyce w wyniku wzrostu ich tzw. fundamentalnej wartości np. poprzez nowatorstwo, modyfikację, optymalizację, wzrost zapotrzebowania rynku itp.
By ten proces wyjaśnić i przetłumaczyć z języka ekonomii na nasze posłużę się przykładem.
Auta elektryczne Elona Maska wprowadziły na rynek motoryzacyjny istotną modyfikację i modernizację. W połączeniu z ekologicznym trendem doprowadziły do wzrostu pożądania tego dobra przez konsumentów i w konsekwencji do wzrostu produkcji. Inwestycja w akcje Tesli na tym etapie i wzrost ich cen odzwierciedla właśnie fundamentalny wzrost wartości będący efektem produktywności.
Atrakcyjność Tesli doprowadziła do wzrostu wartości jej aktywów w wyniku sukcesu. Dalszy wzrost zakupu akcji dokonywany był w oczekiwaniu na kontynuację wzrostu wartości/ceny aktywa.
Inwestorzy zamieniali swoje oszczędności na akcje i na tym etapie był to pożądany ekonomicznie efekt, ponieważ pieniądz transferowany był od jego biernych posiadaczy do rozwojowej firmy, która potrafiła wprowadzić go w ruch i spotęgować.
Niestety ekonomia to dość złożona dziedzina, w której elementów wpływających na zachowanie inwestorów, kapitału, przedsięwzięć jest ogrom, a na dodatek bardzo silnie na siebie nawzajem wpływają.
By umieć je ocenić trzeba kompletnie odrzucić emocje i ideologie. Dookreślmy te cechy. Pierwsza dotyczy żądnych zarobku inwestorów, a druga polityków. Obie te grupy za sprawą swoich nieprzemyślanych gruntownie działań często zmierzają do katastrofy.
Jak to klasycznie się odbywa?
Otóż następuje gwałtowny wzrost zainteresowania aktywem i jego dynamiczny wykup. Wzrost zainteresowania powoduje naturalny wzrost ceny. W analizie technicznej odczytamy to jako bardziej gwałtowny tj. paraboliczny wykres.
Do tej pory wszystko odbywa się prawidłowo, jak Bozia przykazała.
Ale diabeł wymyślił i powołał do życia bankowców, polityków i spekulantów.
Ci pierwsi wyczuli biznes i zaoferowali rynkowi kredyty na preferencyjnych warunkach, bo wyczuli ssanie rynku.
Aby wpuścić kasę na rynek trzeba spowodować by była osiągalna i tania. To właśnie w tym celu banki centralne ustalono jedynymi uprawnionymi do emisji (dodruku) pieniądza. Oczywiście działają one w porozumieniu z rządami, z politykami którym także ciągle brakuje pieniędzy.
Kto nie miał własnej kasy na boom zakupowy mógł się tanio zapożyczyć i przy okazji „wyprać” dodrukowaną kasę na rynku.
Oczywiście na globalne mechanizmy wpływają duże sumy.
Nakręcenie koniunktury bez związku z realnym wzrostem wartości to dla dużych chłopców (dużych kapitałów, banków, funduszy) pikuś.
Wystarczy dużo kupować, no i może dołożyć nieco marketingu. Następuje wzrost wartości, za którym gonią na zabój drobni inwestorzy finansowi w nadziei na łatwy zarobek. Są złapani w sieć jak płotki lub karmieni jak kaczki.
Teraz wystarczy rozpocząć szybką sprzedaż aktywa „na górce”, a zaczną one spadać „na łeb na szyję”. Następuje przepływ kapitału od tysięcy płotek do rekinów.
Mogą oni zrobić z rynkiem, z ceną aktywa wszystko co zechcą. To z takich powodów zachowanie rynku – od dzisiaj wprzód – jest kompletnie nieprzewidywalne.
Analiza techniczna obrazuje zdiagnozowane, typowe zachowania rynku i hazardzistów, ale nie może przewidzieć zimnych kalkulacji i zachowań „grubych” spekulantów. Gdyby było inaczej analitycy i matematycy ogrywaliby giełdy, a tak nie jest. Tylko analiza wsteczna jest zawsze skuteczna. Tylko taka się sprawdza.
Giełdy miały pierwotnie służyć szlachetnym celom pozyskiwania kapitału dla notowanych firm, dla rozwojowych przedsięwzięć, ale coś w systemie „niechcący” od zarania kieruje jego strumień w innym kierunku. To coś to negatywna spekulacja.
Zasada w niej jest tylko jedna – by jeden zyskał wielu musi stracić.
No to teraz może nieco więcej o pozytywnej spekulacji. Kiedy ona ma miejsce?
Kiedy aktywo rośnie, ponieważ projekt jest dynamiczny, oczekiwany przez rynek i użyteczny. Inwestorzy chcą go kupować i mimo, że wcześniej aktywo było osiągalne w niższej cenie to są gotowi, w pełni świadomie, za niego zapłacić więcej, bez poczucia straty.
Zaraz, zaraz. To przecież nic innego jak pierwsza faza procesu opisanej wyżej negatywnej spekulacji. Oczywiście.
Co więc te dwie spekulacje rozróżnia?
Wyeliminowanie manipulacji, czyli na przykład sytuacja w której to sam emitent (firma) kontroluje sprzedaż aktywa i wykorzystanie pozyskiwanego kapitału. Eliminacja pośrednika w postaci giełdy eliminuje jednocześnie negatywną spekulację. Nadal inwestycja może być ryzykowna, nadal może przynieść stratę, ale wolna jest od manipulacji, a przedsięwzięcie łatwiej i obiektywniej jest ocenić.
Oto jak powinny przedstawiać się zdrowe zasady finansowego inwestowania w miejsce giełdowego hazardu:
- profesjonalna analiza potencjału przedsięwzięcia i wzrostu aktywa, także z chęci zysku, ale pozbawiona wpływu emocji
- systemowe wyeliminowanie manipulacji spekulantów grających na sztuczne wzrosty i ograniczenie oceny aktywa jedynie do rynkowych realiów
- brak rządowej, czyli partyjnej ideologii
- brak lub ograniczenie pośredników bankowych, funduszy jako największych manipulantów
- intuicja, ale poparta realną oceną potencjału przedsięwzięcia.
Reasumując inwestować można i należy bo inaczej posiadane środki stracą na wartości, a także brak aktywności na tym polu pozbawi nas szansy na zwiększenie przychodów i na lepsze życie.
Pieniądze szczęścia nie dają. To wyświechtany i… nieprawdziwy frazez.
Dzięki pieniądzom możemy żyć zdrowiej na przykład często podróżując i zmieniając klimat, stać nas na komfort niezbędnego relaksu, wypoczynku, na zabiegi zdrowotne itd. Dzięki nim możemy mieszkać w większym komforcie, nie stresować się, nie bać o rachunki lub o przyszłość na emeryturze w otoczeniu inflacji, możemy pomóc dzieciom, czy ogólnie innym. Szkoda czasu na wyliczanie benefitów zamożności. Jest to zbyt oczywiste.
Jak wspomniałem wyżej uważam, że nic tak nie pomnaża kapitału jak przedsiębiorczość, ale co zrobić jeśli się jej samemu nie realizuje. Może trzeba szukać jej z pomocą innych? Może są przedsięwzięcia w których wprawdzie nie jest się właścicielem, ale można korzystać ze struktury organizacyjnej, z wypracowanych mechanizmów jak z własnych, ze zgromadzonych, agregowanych kapitałów także jak z własnych, a na dodatek z minimalnym, niemal zerowym poziomem ryzyka.
Radzę poszukać. Pomogę i podpowiem trzy pierwsze litery takiego przedsięwzięcia – IBB.
Są aktywa, które są stabilne jak stablecoiny, a jeśli już to tylko rosną i dlatego są odporne na ataki spekulantów.
Znam trzy takie, zaczynają się na identyczne litery jak wyżej :).
Ocena spekulacji i spekulantów nie jest jednoznaczna. Sam w tym artykule miotam się z argumentami. Wszystko jak widać zależy od punktu siedzenia. Wniosek może być więc tylko jeden – trzeba ją akceptować.
Dla lepszego zrozumienia mechanizmów spekulacyjnych zapraszam także do zapoznania się z pokrewnym artykułami, dotyczącymi patologii światowego systemu finansowego tj. „Bańka finansowa – dlaczego nie pęka?” oraz „Recepta na Bogactwo Narodu”.
Jacek Ambroży